O Angkor – stolicy Państwa Khmerskiego większość z Was pewnie słyszała. To stosunkowo niedawno „ponownie odkryte” miejsce jest obecnie jednym z najciekawszych i tajemniczych miejsc na świecie.
Dzięki otwarciu się tego biednego kraju – Kambodży – na turystów i bliskości do Bangkoku, Angkor co roku odwiedzają coraz większe tłumy turystów.
Niestety to czego jeszcze nie zniszczyła pochłaniająca miasto dżungla, w najbliższym czasie mogą zniszczyć niczym nie kontrolowane masy turystów. Już sam dojazd do Angkor, a w zasadzie do Siĕm Réab ( ក្រុងសៀមរាប) – bo to tutaj zatrzymują się wszyscy turyści – to już dobra szkoła dla każdego turysty – pisaliśmy o tym w naszym wpisie – „Biały na egzotycznym szlaku„. Sim Rim jak to wymawiają miejscowi to idealna i tania baza noclegowa i gastronomiczna. Obowiązuje tu jedna i dość prosta zasada – one dolar. Praktycznie wszytko kosztuje tu jednego dolara. Czy chcemy sok, bułkę, obiad, czy przejazd tuk-tukiem, usłyszymy – one dolar. Oczywiście hotel i inne droższe atrakcje nie podlegają tej cenie. Niemniej jest tu bardzo, bardzo tanio. My za dwa i pół dnia, za dwie osoby pobytu nie licząc wstępu do Angkor wydaliśmy 20 $.
Siem Reab to miasto ukierunkowane całkowicie na turystów, w związku z tym nie trudno tu trafić na oszustów. Często zdarza się, że gdy płacimy dolarami (a tylko te są tu honorowane) sprzedawcy wydają resztę w walucie khmerskiej – rielach – kompletnie nieprzydatnych papierkach o nominałach milionowych, a przy tym czują się bezkarni i agresywni.
Naszym zdaniem najlepiej Angkor zwiedzać na rowerze. Można je wypożyczyć w prawie każdym hotelu i w licznych wypożyczalniach. Cena oczywiście one dolar za dzień. Przez cały kompleks miasta Angkor biegną liczne, szerokie i wyasfaltowane drogi, więc jazda jest całkiem przyjemna. Do samego Angkor z Siem Reab biegnie chyba jedyna w całej Kambodży ścieżka rowerowa. Jednak nie spodziewajcie się, że będą tam respektowane prawa rowerzystów. Tak naprawdę służy ona dla handlarzy z swoimi przenośnymi straganami lub do wyprzedzania dla tuk-tuków. Mimo to naprawdę warto wsiąść na rower.
Dojedziecie nim w swoim tempie i według swojego planu w każde miejsce. Przy każdej większej świątyni są mniej lub bardziej strzeżone parkingi (oczywiście one dolar) można się potargować i za kilka rowerów też zapłacić dolara.
Jedynym większym kosztem jest oczywiście wstęp do kompleksu Angkor – 20$. Dostaje się bilet ze zdjęciem i można jechać do jednej z bram. Ważne aby kupić bilet w kasie która, jest tylko przy drodze do wschodniego wjazdu. Cena jak za taką trakcje nie jest wygórowana. Chcieli byśmy tylko mieć pewność, że te pieniądze naprawdę trafiają na renowację i ochronę tego zabytku.
A teraz zostawiamy Was już tylko ze zdjęciami, tego wspaniałego miejsca.
<<< więcej tekstów z wyprawy do Azji południowo-wschodniej >>>
Wasze komentarze
Jeden komentarzMariola
kwi 10, 2017Fantastyczne miejsce, pomimo tłumu turystów. Ale można się też „zaszyć” w cichym miejscu wśród budowli.
bylismytam
kwi 17, 2017Tak, to prawda. Na szczęście jest to jak wielki teren a na dodatek, wśród dżungli że w każdej chwili można zboczyć z trasy i mieć nie tylko chwile relaksu i ciszy dla siebie.
Olga
kwi 17, 2017W tym roku planowałam przejechać autostopem Wietnam, ale chyba zweryfikuje swoje plany i zahaczę o Kambodżę.
bylismytam
kwi 17, 2017Jeśli masz taką możliwość, to bez wahania polecam. Daj znać jak było