No i zakończyła się nasza rowerowa eskapada bezdrożami Kaukazu. Emocje powoli opadają, w związku z czym pojawiają się refleksje i dopóki pamięć jeszcze świeża, jest czas na podsumowania i wyciągnięcie wniosków. Moje obserwacje skupiły się na socjologicznych aspektach podróżowania rowerami w większej grupie.
Jako osobnik podróżujący z reguły w małej 2-3 osobowej grupie, a niejednokrotnie w samotności, stroniąc od ludzi, postanowiłem opisać zalety i wady turystyki w większym gronie. Muszę przyznać, że przed wyjazdem miałem całkowicie inny obraz naszej Kaukaskiej wyprawy. Nie znaczy to, że jestem rozczarowany, wręcz przeciwnie pozytywnie zaskoczony.
Nasza mała społeczność liczyła osiem osób, obu płci z czego część damska była w mniejszości, bowiem jechały z nami trzy urocze panie. Przedział wiekowy grupy zawierał się pomiędzy 27 a 40 lat. Pomiędzy uczestnikami wyprawy trudno było by wyróżnić dwie osoby o podobnych schematach zachowań, czy charakteru. Bardzo się obawiałem podjęcia podróżowania w tak licznej grupie ze względu na wysokie ryzyko wystąpienia konfliktów pomiędzy poszczególnymi uczestnikami oraz możliwość podziału na podgrupy.
Przed wyjazdem za podstawę przyjęliśmy że, nie podejmujemy dyskusji na tematy, które mogą okazać się problemogenne, jak religia czy polityka. Niestety nie zawsze nam się to udawało. Człowiek w sytuacjach obniżonego morale, spowodowanego np.: zmęczeniem, głodem lub innymi czynnikami, występującymi podczas intensywnego podróżowania staje się wyjątkowo drażliwy i łatwo popada w konflikty. W związku z czym umiejętność współżycia w grupie jest w tym przypadku czynnikiem wyjątkowo istotnym. Uważam, że odpowiedni dobór współtowarzyszy „pedałowania” jest kluczowym elementem każdej wyprawy. Jednak nigdy nie można poznać drugiego człowieka dopóki się razem z nim nie przeleje hektolitrów potu i nie napije Czaczy (czyt. bimber). Dlatego kluczowym czynnikiem jakim musi charakteryzować się każdy uczestnik wyprawy jest wysoko poziom szeroko rozumianej tolerancji. To tolerancja na inność drugiego człowieka, pozwala ludziom tworzyć stada dumnie nazywane społecznościami.
Skoro mowa o „stadzie”, to w każdej większej grupie prędzej czy później zaczną się wyłaniać jednostki, które można by nazwać „liderami”. W naszym przypadku było ich dwóch. W pewien sposób to grupa ich mianowała na to stanowisko. Wielką zaletą był fakt, że „liderzy” w żaden sposób nie rywalizowali między sobą. Według moich obserwacji mimo, iż grupa podejmowała decyzje demokratycznie, mimowolnie czekała na akceptacje „liderów”. Ze względu na nieprzewidywalność przyszłych wydarzeń często zadawano im szereg pytań na które nie byli oni w stanie udzielić odpowiedzi, czując mimowolnie odpowiedzialność za grupę. Prawdą jest, że często dla własnej wygody chcemy by ktoś nami kierował. Tak jest często w moim przypadku, ponieważ nie należę do ludzi dla których planowanie jest czymś ekscytującym a raczej koniecznością.
Dzięki wykorzystaniu tak nietypowego środka transportu jakim jest rower, łatwiej zyskiwaliśmy sobie przychylność miejscowej ludności. Fakt że, w liczniejszym gronie człowiek czuje się bezpieczniej i bardziej towarzyski, szybciej zdecyduje się na nawiązanie kontaktów z lokalną ludnością. Przykładem mogą być nasze liczne spotkania i biesiady z Gruzinami. Zdaję sobie sprawę że, jadąc w grupie 2-3 osobowej znacznie rzadziej korzystali byśmy z zaproszenia przez obcych.
Dzięki licznemu zespołowi dużo łatwiej jest się porozumiewać , ponieważ wzrasta ilość osób mogących posługiwać się językami obcymi. Podczas wyjazdu zdarzyło nam się posługiwać językiem: rosyjskim, angielskim, niemieckim i międzynarodowym językiem przyjaźni.
Mając pewne doświadczenie z wypraw o zgoła odmiennym charakterze, z dużym entuzjazmem przyjąłem propozycję by nasza grupa była koedukacyjna. Doskonale zdawałem sobie sprawę z zalet posiadania w ekipie płci pięknej. Nie mam tu na myśli jedynie korzyści czysto estetycznych. Każdy zespół „mieszany” staje się automatycznie mniej podejrzany czy groźny dla miejscowej ludności, dzięki czemu szybciej zdobywa się jej zaufanie. Ciekawym zjawiskiem jest wzbudzanie podziwu wśród mijanych osób dla pań podejmujących się tak trudnej fizycznie wyprawy. Dzięki urokowi naszych rowerzystek niejednokrotnie dużo łatwiej udawało nam się przełamywać różnice kulturowe z miejscowymi, czy organizować środki transportu dla całej drużyny. Jednak trzeba zdać sobie sprawę że, europejskie podróżniczki mogą wywoływać sensacje, szczególnie wśród mężczyzn z państw muzułmańskich.
Niestety w dużej grupie pojawiają się też negatywy i problemy natury logistycznej, czasochłonnej. Odprawa na lotnisku, czy granicy ośmiu osób z rowerami i bagażem trwała dość długo. Podobny problem ten wyłaniał się także podczas poszukiwania kwater na noc oraz lokalnego transportu. Jeśli celem pedałowania ma być bicie rekordów w postaci pochłanianych kilometrów czy wysokości, należy zdać sobie sprawę że, podróż w większym gonie znacznie zmniejsza dzienny kilometraż. Z moich obserwacji wynika że, nie tylko różnice w kondycji poszczególnych członków są istotne. Główny problem wynika z liczebności. Na przykład w przypadku przymusowego postoju jednej osoby cała grupa musi czekać. A takich przerw jest w ciągu dnia było bardzo dużo, np.:
– przerwy techniczne np. wymiana lub łatanie dętki, brak pompki;
– przerwy fizjologiczne, siusiu;
– przerwy na podejmowanie decyzji (np. którędy jedziemy, gdzie jemy);
– pakowanie i rozpakowywanie bagażu:
– fotografowanie i filmowanie.
Podczas jazdy grupa zaczyna się rozciągać. W związku z tym czoło, musi się zatrzymać i poczekać na resztę uczestników. Należy zdać sobie sprawę że, w momencie kiedy ostatnia osoba dojedzie, potrzebuje ona chwilę czasu na odpoczynek na który oczekujący mogli już sobie pozwolić. Prędzej czy później, każdy z nas ma gorszy dzień i ciągnie się gdzieś na końcu grupy. Bardzo istotnym jest aby nie poganiać takiej osoby, a dać jej więcej odpocząć i wesprzeć dobrym słowem.
Jednak każda kolejna osoba w ekipie to inne całkiem odmienne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, wzbogacająca nasze wrażenia i odczucia. To kolejny współtowarzysz naszej przygody w jej pięknych i tych mniej przyjemnych chwilach. Szybko zrozumieliśmy że, istotne jest podejście wszystkich, że jedziemy jako grupa, a nie każdy osobno. Co dawało nam siły i wzajemnej motywacji.
Podsumowując jestem bardzo zadowolony z możliwości odbycia naszej kaukaskiej przygody w tak doborowym towarzystwie. Uważam że, największą zaletą tego wyjazdu była możliwość poznania bardzo ciekawych ludzi, z podobną pasją. Mam nadzieję na nasze dalsze kontakty i kolejne wspólne wyprawy.
Tekst Michał Szramka
uczestnik wyprawy rowerowej Kaukaz 2015
<<< zobacz też inne wpisy z wyprawy rowerowej na Kaukaz >>>
<<< galeria zdjęć z całej wyprawy >>>
Wasze komentarze
Jeden komentarzArtur Z.
sty 15, 2016Ciekawe spojrzenie na wyprawę. Nigdy tak na to nie patrzyłem, też mi się wydawało, że duża grupa to problem. Czytając jednak Waszą relację wydaje ni się, że mogło by to być dobre pozytywne doświadczenie.
Gratuluję i pozdrawiam