Pewnie dla wielu z Was procedura lotniskowa i kombinacja kilku lotów to nic specjalnego i zaskakującego, ale każdy z nas kiedyś przechodził to pierwszy raz i zapewne nie obyło się bez mniejszego czy większego stresu, czy nawet wpadek. Opiszemy Wam krok po kroku, jak to się odbywa, a przekonacie się, że z małym przygotowaniem możecie przejść całość dość bezstresowo.
Na pierwszy rzut oka i po długości tego postu dla kogoś, kto pierwszy raz planuje lot samolotem, a na dodatek jeszcze z przesiadkami, może wydawać się to bardzo skomplikowane. Gdyby brać pod uwagę wszystkie kombinacje i możliwości pewnie tak jest. Jednak większość z nas przejdzie ją najkrótszą drogą, prowadzony strzałkami i tablicami informacyjnymi. Wystarczy tylko odpowiednio umieć je przeczytać, w czym Wam zaraz pomożemy.
Na lotnisku jak zwykle panuje uporządkowany chaos.
Jednocześnie, jesteśmy Wam winni informacji, że takie procedury co jakiś czas się zmieniają, różnią się w szczegółach w zależności od lotniska, linii lotniczych, kraju i naszego budżetu. Może się też lekko zmienić kolejność procedur lub dojść jakaś dodatkowa kontrola, ale co do reguły lotniska działają na tej samej zasadzie. Przedstawiona poniżej sytuacja dotyczy standardowych podróży turystycznych, budżetowych.
- Dojazd do lotniska
- Boarding card (karta pokładowa)
- Bagaż
- Co dzieje się z naszym bagażem?
- Kontrola bezpieczeństwa
- Duty-Free
- Gate (bramki)
- Boarding (wejście na pokład)
- Po wylądowaniu
- Odbiór bagażu
- Przesiadki
- Długa przesiadka
- Co spakować do bagażu podręcznego
Dojazd do lotniska
Kupiliśmy bilet przez internet (bo teraz w zasadzie głownie się już tak robi) i ruszamy na lotnisko. Zanim tam dojedziemy, to musimy wiedzieć dwie rzeczy: jak dojechać i gdzie dojechać.
Na wiele lotnisk nie można podjechać bezpośrednio własnym samochodem. Najlepszym sposobem na dojazd jest komunikacja publiczna. Innym wygodnym w przypadku, gdy do lotniska musimy dojechać samochodem z innego miasta, jest skorzystanie z parkingów, ale nie tych przy samym lotnisku, bo są kosmicznie drogie, tylko z wielu prywatnych oddalonych kilka kilometrów dalej, które w cenie oferują od razu transfer na lotnisko o każdej porze dnia i nocy. Jest jeszcze trzecia opcja, zostawiamy samochód na jakimś osiedlowym parkingu oddalonym o półgodzinki marszu pieszo (gorzej jak mamy bagaż w ciężkiej walizce).
Gdzie dojechać ? No na lotnisko ! No i to nie jest takie jednoznaczne. Lotniska to olbrzymi teren – małe miasteczko – często z wieloma halami do tego osobno mamy odloty (Departures) i przyloty (Arrivals). Oczywistym jest, że interesują nas odloty, musimy tylko na bilecie sprawdzić, czy lotnisko ma tylko jeden terminal, czy może więcej.
Odloty (departures) i przyloty (arrivals).
Nasza przygoda na lotnisku zaczyna się od numeru lotu (flight number), jaki mamy na bilecie (a najczęściej na potwierdzeniu zakupu). Zaczyna się dwoma literkami nazwy linii lotniczej i później trzy lub cztery cyfry to numer lotu np. TK1245 (Turkish Airlines), EK985 (Emirates), LO854 (LOT). Ten numer będzie z Wami aż do wejścia na pokład.
Karta pokładowa (boarding card)
Aby móc przejść dalszą procedurę i wsiąść do samolotu potrzebujemy karty pokładowej (boarding pass, boarding card), po prostu biletu. Kartę pokładową otrzymujemy w momencie nadania naszych bagaży rejsowych. Odstępstwem od tego są loty tanimi liniami, bez bagażu rejsowego gdzie kartę pokładową drukujemy sobie samodzielnie w domu i przychodzimy z nią na lotnisko, lub mamy w aplikacji na telefonie. Kartę można wydrukować z reguły nie wcześniej niż 48 godzin i nie później niż 8 godzin przed lotem. Jeśli na rezerwacji mamy więcej niż jeden lot to drukowane są nam od razu wszystkie karty pokładowe na całą podróż (wszystkie loty), każda karta osobno na każdy lot i osobno dla każdego pasażera. Kart tych nie wolno nam zgubić, bo one pozwalają nam na poruszanie się po lotniskach i wejście na pokład. Wyrobienie nowych to dość skomplikowana i droga procedura.
Karta pokładowa (boarding card) w wielu wersjach.
Bagaż
Musimy oddać nasz bagaż (jeśli macie tylko bagaż podręczny to najczęściej ten etap jest pomijany). Zgodnie z numerem lotu, o którym mówiliśmy wcześniej, szukacie odpowiedniego stanowiska. Może to być o tyle trudne, że stanowisk takich może być nawet kilkaset. Pomocne w tym będą tablice informacyjne, które pomogą nam znaleźć najpierw nasz lot, później numer stanowiska bagażowego (często dodatkowo numery stanowisk oznaczenia są literami, które pozwalają szybciej znaleźć sektor, w którym znajduje się nasze stanowisko). Taka informacja zwana „check-in„ pojawia się z reguły około trzech godzin przed lotem.
Tablice informacyjne z numerami stanowisk odprawy bagażu (check-in).
Jakie mamy rodzaje bagażu ?
Podręczny – kabinowy, w cenie biletu, zabieramy ze sobą na pokład i umieszczamy w schowku nad fotelem, albo pod fotelem. Z reguły jest to drobny bagaż z naszymi osobistymi, przedmiotami potrzebnymi podczas lotu i przesiadki. Tutaj dodatkowo możemy wnieść też laptop. Oczywiście w zależności od linii lotniczej bagaż ten ma swoje ograniczenia. W europejskich liniach szczególne tych tanich Wizzar, Ryanair, limity te są mocno przestrzegane, tak co do wagi, jak i wymiarów. Np. Ryanair 40x25x20 cm i do 5 kg, Są jednak regiony i linie np. AirAsia, gdzie widzieliśmy jak, na podkład były wnoszone wielkie walizki i tobołki. Oczywiście nie będziemy tu ukrywać, że inwencja twórcza pasażerów (nam się też to się zdarzało) jest wielka, aby bez dodatkowych opłat spakować na siebie i do bagażu podręcznego jak najwięcej. Częstą praktyką w tanich liniach jest możliwość dokupienia drugiego bagażu podręcznego, trochę większego w pakiecie z gwarancją umieszczenia w górnym schowku. Wbrew pozorom co spakujemy do bagażu podręcznego jest dla nas istotne, może on nam ułatwić czas na przesiadce i po lądowaniu – więcej szczegółów podamy Wam w dalszej części wpisu >>>
Rejsowy – bagaż, który musimy nadać przed lotem (check-in) i jest on umieszczany w luku bagażowym. W zależności od linii i rodzaju biletu może być już wliczony w cenę, a w przypadku tanich i małych linii dodatkowo płatny (nie rzadko więcej niż sam bilet). Tutaj też mamy limity określane przez linie, np. Emirates 20-40 kg w zależności od klasy.
Ostatnio na dużych lotniskach pojawiło się coś takiego jak Baggage drop-off point, są to miejsca, gdzie można samodzielnie i automatycznie nadać bagaż, skorzystać z niego mogą przede wszystkim pasażerowie, którzy odprawiają się online, takie nadanie nie jest obowiązkowe, ale z reguły szybsze.
Nietypowy – to specjalistyczny bagaż, np. ponadnormatywny wymiary, sprzęt sportowy lub każdy inny, który nie można standardowo zapakować z innym bagażem.
Może zdarzyć się, że nasz bagaż jest cięższy (nie może być większy) niż pozwalają na to normy. W takiej sytuacji mamy nadbagaż. Z reguły można za takie dodatkowe kilogramy dopłacić, ale nie jest to tanie.
Na nasz bagaż zostanie naklejona duża naklejka z kodem kreskowym, numerem lotu (pierwszego) i kodem lotniska gdzie należy odebrać nasz bagaż. Mała naklejka, potwierdzenie nadania, zostanie naklejona nam na paszport. A my dostaniemy do ręki nasze karty pokładowe.
Co dzieje się z naszym bagażem?
Teoretyczne leci z nami, ale nie do końca. W skrajnych sytuacjach może być tak, że my i nasz bagaż lecimy innymi samolotami, ale to już specyfika linii lotniczej i jakby na to nie mamy wpływu i to nie powinno nas w zasadzie interesować.
Bagaż podręczny mamy cały czas przy sobie i nie rozstajemy się z nim na żadnym etapie lotu (prócz tego, że trzeba go schować do schowka). Mamy do niego dostęp przez cały lot (prócz momentu startu, lądowania i turbulencji).
Z bagaż rejsowym i nietypowym jest bardziej skomplikowana sprawa. Wszytko, zależy od tego, czy mamy przesiadki, a jak tak to czy cały czas lecimy jedną linią, czy zmieniamy linię.
- Jeśli nie mamy przesiadki, sprawa jest prosta. Bagaż leci do miejsca docelowego tam, gdzie my i tam go odbieramy.
- Jeśli mamy przesiadkę, ale wszystkie loty lecimy tą samą linią, to nasz bagaż bez naszej interwencji poleci aż do ostatniego miejsc docelowego.
Np. lecimy na trasie Warszawa – Dubaj, Dubaj – Bangkok, dwa loty na jednej rezerwacji odbędą się liniami Emirates. Bagaż nadajemy w Warszawie i odbieramy dopiero w Bangkoku.
Gdy lecieliśmy jakiś czas temu do Bangkoku i był to nasz pierwszy lot transferowy, na lotnisku przesiadkowym w Dubaju, po wylądowaniu przez dwie godziny szukaliśmy naszych bagaży. Dzisiaj jest to dla nas oczywiste, że nasz bagaż poleciał od razu do miejsca docelowego i nie ma po co go tu szukać.
- Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, jeśli lecimy z przesiadką, ale w trakcie zmienia nam się linia lotnicza, mimo że całość była kupiona na jednej rezerwacji. Tutaj jak by każdy lot to osobna procedura i po takim locie musimy odebrać bagaż i nadać go ponownie na lotnisku przesiadkowym.
Np. lecimy z Warszawy do Stambułu liniami Turkish Airlines, dalej ze Stambułu na Zanzibar liniami S7, to w Stambule musimy odebrać nasz bagaż i ponownie go odprawić na lot na Zanzibar.
Zdarza się, że lotniska już same za nas przenoszą nasze bagaże z jednego samolotu do drugiego, ale !!! Tutaj trzeba bardzo uważać i upewnić się, czy ta procedura na pewno została zrealizowana, bo nie rzadko zdarza się, że nasz bagaż zostanie na lotnisku przesiadkowym lub poleci gdzie indziej, mimo że linie lotnicze, jak i obsługa lotniska obiecały, że będzie inaczej. Dokładnie taka sytuacja zdarzyła nam się podczas lotu do Ekwadoru, o czym możecie poczytać w naszym wpisie – „Zmienne szczęście podróżnika” >>>
Kontrola bezpieczeństwa
Gdy mamy już odprawiony bagaż (i około 2 godziny do lotu) musimy przejść kontrolę osobistą. Z reguły jest to długa kolejka do kilku stołów i taśmociągów, gdzie wykładamy wszystko, co mamy przy sobie do plastikowych pojemników, które przejeżdżają przez skaner i są nam oddawane po drugiej stronie. Taka procedura obowiązuje nie tylko na lotniskach, ale i w wielu miejscach szczególnej ochrony. Nie ma tu z reguły większych problemów, jeśli nie przenosi się niebezpiecznych przedmiotów (choć nam i tu zdarzyło się przenieść na pokład – całkiem nie świadomym – duże metalowe nożyczki). Jedynym problemem w tym miejscu są płyny. Nie można ich wnieść więcej niż łącznie 500 ml, ale w pojemnikach nie większych niż 100 ml. Oczywiście za każdym razem należy zapoznać się ze szczegółami, są one wywieszone na lotnisku, na stronie internetowej, jak i często drukowane na biletach. Może zdarzyć się, że zostaniemy poproszenia na kontrolę osobistą – Maciej, który ma protezę w biodrze ma tą „przyjemność” dość często 🙂
Procedura kontroli w niektórych krajach może odbywać się nawet kilka razy, podczas jednego przejścia.
Strefa bezpieczeństwa i kontrola osobista.
Duty-Free
Jesteśmy już sprawdzeni i możemy wejść do specjalnej strefy zwanej „Duty Free„ czyli bezcłowej. Wszytko co, tutaj kupimy, możemy wnieść z sobą na pokład. Ogólnie uważa się, że można tu kupić, okazjonalnie luksusowe towary jak perfumy czy alkohol po znacznie niższej cenie niż poza lotniskiem. Nasze doświadczenie jest takie, że owszem towar jest luksusowy, ale ceny też są raczej luksusowe i nie pamiętam, aby kiedykolwiek opłacało się tu cokolwiek kupić. Może dla kogoś z bardzo bogatego kraju, te ceny są niższe, może ktoś umie szukać takich okazji, może my nie mamy potrzeby kupowania kartonu papierosów czy reklamówki alkoholu, ale takie są nasze doświadczenia. W tej strefie na dużym lotnisku można kupić i zrobić prawie wszystko. Są tu wszelkiego rodzaju sklepy, kaplice, poczekalnie, toalety, w tym toalety dla zwierząt :), miejsca relaksu, spa … i oczywiście restauracje. Naszym zdaniem w tej strefie, ceny z reguły są dużo wyższe niż poza lotniskiem. Zdajemy sobie sprawę, że na samych kanapkach przez cały dzień nie da się wyżyć, więc zostaje kwesta rozsądnego kompromisu. Najlepszym wykładnikiem popytu jest najpopularniejszy i niezbędny towar, jakim jest woda. Z własnego doświadczenia wiemy, że cena 1-3 euro za małą butelkę 0,5 l to nie jest rzadkość. Na lotnisku w Warszawie 5,00 zł.
Duty free – strefa wolnocłowa – zakupy, relaks jedzonko.
Gate
Lecąc poza Unię Europejską, musimy jeszcze przejść odprawę paszportową. Nieraz taka odprawa jest przed strefą ”Duty-free”, nieraz za. Jest ona dość szybka, bo sprawdzane są tylko dokumenty wyjazdowe i poprawność biletów. Na nowszych lotniskach dla pasażerów ze strefy Schengen są automatyczne stanowiska odpraw. Teraz możemy się poczuć jak Tom Hanks w filmie ”Terminal” :)
Zanim zaczniemy się relaksować i ”marnować” czas do naszego lotu, warto zorientować się, gdzie jest nasze wejście do samolotu, czyli ”gate” – bramka. Ponieważ lotniska często są olbrzymie znalezienie takiego ”gate” może zając dużo czasu – nie rzadko prawie godzinę.
Pomogą nam w tym kolejne tablice informacyjne. Na tych tablicach odnajdujemy znów nasz numer lotu, miasto, do jakiego lecimy (aktualny lot) oraz kilka ważnych informacji, czyli:
- godzina odlotu;
- numer lotu;
- numer ”gate” (nie mylić z numerem branki gdzie oddawaliśmy bagaż ”check-in”, o nim już zapominamy);
- boarding time / remarks – godzina, o której zostaną otwarte bramki ”gate”, czyli zacznie się odprawa, już bezpośrednio na pokład samolotu lub inne uwagi:
- brak uwag najczęściej oznacza, że nasz ”gate” jeszcze nie jest otwarty, więc czekamy;
- ”boarding 10:05” – odprawa zacznie się o godz. 10:05;
- zielony napis ”check-in open” lub ”boarding”– oznacza, że nasz lot się zbliża i należy iść do ”gate”;
- gdy napis ”check-in” mruga lub mamy ”Final Call” – znaczy, że nasza bramka za chwilę zostanie zamknięta i trzeba bardzo szybko iść / biec do ”gate”;
- ”gate closed” – oznacza, że nasza bramka została zamknięta i nie zostaniemy wpuszczeni na pokład samolotu;
- jeszcze zostają opcje: odwołany (cancelled), odleciał (departed); opóźniony (delayed) – nazwy mówią same za siebie.
Uwaga! w różnych strefach lotniska mogą pojawiać się różne informacje dotyczące tylko tej danej strefy.
Tablice informacyjne z numerami bramek (gate).
Boarding – wejście na pokład
W końcu nadchodzi nasz czas „boarding time„ i możemy wraz z innymi pasażerami wejść na pokład samolotu. Tutaj z reguły najpierw wchodzą pasażerowie klasy pierwszej i biznes, potem pasażerowie z wykupioną opcją „pierwszeństwa„ i na końcu cała reszta. Do samolotu w zależności od lotniska można wejść specjalnym rękawem prosto do kabiny, podjechać specjalnym podstawionym autobusem, który przewiezie nas przez płytę lotniska pod nasz samolot, lub pomaszerować pieszo do samolotu.
W tanich liniach późne wejście na pokład może wiązać się tym, że nie będzie już miejsca na nasze bagaże w schowku nad siedzeniami i całą drogę będziemy musieli mieć bagaż pod nogami. W połączeniu z małą ilością miejsca ogólnie w tego typu lotach jest to bardzo niekomfortowe.
Zajmujemy nasze miejsce zgodnie z numerem na bilecie (po wystartowaniu nie rzadko zdarza się, że pasażerowie przesiadają się, jak są wolne miejsca).
W końcu startujemy. Nie dla każdego ten moment jest miły, możesz o tym poczytać w naszym wpisie – „Jak ja nie lubię latać” >>>
Boarding – teraz już tylko na pokład samolotu.
Po wylądowaniu – ponowne procedury
Po opuszczeniu samolotu i wejściu do budynku lotniska mamy dwie opcje / trasy w zależności od tego, czy to jest nasz ostatni lot – kierujemy się po oznaczeniach – „baggage„, czy to przesiadka – kierujmy się po oznaczeniach – „transfer”. O transferze i przesiadkach napiszemy trochę później.
Teraz załóżmy, że kończymy naszą podróż i jesteśmy już w docelowym (ostatecznym) porcie lotniczym. Wylecieliśmy z kraju X i jesteśmy na terenie „niczyim„ musimy się więc zalegalizować w kraju docelowym Y. Czyli idziemy, za tłumem :) do okienek gdzie straż graniczna sprawdzi nam paszporty, wizy (jeśli jest taka konieczność), dokumenty zdrowotne i nie rzadko zada kilka pytań. Tutaj mały problem mają osoby bez znajomości przynajmniej podstaw języka angielskiego. Pogranicznik może zapytać, po co przylecieliśmy, z kim przylecieliśmy, gdzie planujemy się zatrzymać, jak podróżować, czy zamierzamy pracować w danym kraju. Najbardziej jednak wrażliwe pytania dotyczą krajów, które wcześniej odwiedziliśmy, np. w Izraelu czy byliśmy w krajach arabskich i odwrotnie, w Azerbejdżanie czy byliśmy w Armenii. Jak tak to pytania mogą się zrobić trudniejsze o, to kiedy byliśmy, w jakim celu, jaki jest nasz stosunek do tych krajów i pobytów. Akurat te pytania są konkretnie z naszego doświadczenia, jednak nie ma co się martwić, jeśli nasze wizyty miały charakter ściśle turystyczny.
O naszych ciekawostkach na przejściach możesz poczytać w naszym wpisie >>> „Gdy wszytko idzie nie tak„.
W wielu krajach przed okienkiem straży granicznej, a nieraz nawet jeszcze na pokładzie samolotu dostaniemy do wypełnienia karteczkę z naszymi danymi, od kiedy do, kiedy będziemy w danym kraju, w jakim celu i pod jakim adresem lub jaki jest nasz stan zdrowia. Tego nikt nie sprawdza :) i jest to taka papierologia nikomu nie potrzebna, do tego stopnia, że nieraz zdarzyło się nam napisać tam różne bzdury, a i tak nikt tego, nie jest wstanie zweryfikować. W przypadku przekraczania wewnętrznych granic państw z układu Schengen takiej procedury nie ma.
Odbiór bagażu
Zostaje nam teraz odebrać bagaż, czyli kierujemy się za tabliczkami „baggage„. Tam na przesuwających się taśmach szukamy swojego bagażu. Znów na dużych lotniskach takich taśm może być wiele więc warto zobaczyć czy są jakieś tablice z informacją, o tym, na której taśmie wyjedzie nasz bagaż.
A co w przypadku gdy nasz bagaż nie wyjedzie ? Ponieważ taka sytuacja nam się przydarzyła możecie o tym poczytać w naszym wpisie – „Zmienne szczęście podróżnika” >>
Baggage Claim – odbiór bagaży na taśmie.
W końcu możemy opuścić lotnisko.
Jak pomyślicie, że to taki proste, to nie rzadko możecie być w błędzie. Często lotniska są poza miastem. Składają się z wielu terminali i wielu poziomów. Musimy znów szukać tabliczek z oznaczeniem interesującego nas kierunku – city, taxi, bus, train … Nieraz jest zorganizowany specjalny transport w postaci, kolejki, metra czy „shuttle bus„, które zawiozą nas za darmo, do miejsca, gdzie złapiemy jakiś transport publiczny.
Przesiadki
Wróćmy teraz do podróży, bardziej skomplikowanej z przesiadką lub kilkoma. W takim przypadku po wyjściu z samolotu kierujemy się strzałkami z napisem „transfer„. Nie musimy przechodzić, odprawy paszportowej i zostajemy w wydzielonej strefie lotniska, bez możliwości wyjścia na zewnątrz.
Podczas przesiadki wybieramy „Transfer”.
Oczywiście w wolnym czasie, jeśli mamy go wystarczająco dużo, możemy opuścić strefę tranzytową, ale wiąże się to z całą procedurą ponownego wejścia na teren danego (pośredniego) kraju, oraz później ponowną procedurą powrotu do strefy odlotów i „gate„. Nie znaczy to, że nie warto z tego skorzystać i jak tylko możemy, to my z tego korzystamy.
Znów odszukujemy na tablicach numer naszego kolejnego lotu i za nim numer „gate„ i „boarding time”. Ważne – teraz posługujemy się numerem kolejnego lotu – tego który ma się następnie odbyć.
Czas na relaks. Takie przesiadki mogą trwać kilka, a nawet kilkanaście godzin i trzeba się jakoś do tego przygotować. Przesiadka krótsza niż dwie godziny w zasadzie nie zostanie przez nas nawet zauważona, bo zanim wyjdziemy z samolotu, poszukamy kolejnego lotu i bramki, okaże się, że zaczęła się już kolejna odprawa – „boarding„.
A co jak przesiadka jest długa ?
Teraz nasz czas zaczyna płynąć powoli. Chwilami wydaje się, że stoi.
Musimy ogarnąć nasze potrzeby, a wbrew pozorom może ich być trochę. Toaleta, jedzenie, ładowanie elektroniki, sen, różnica czasowa, pieniądze, nuda, nuda …
Ogarnąć, czyli przygotować się do tego wcześniej i zabrać ze sobą do bagażu podręcznego kilka niezbędnych rzeczy, bo tylko tym będziemy dysponować na przesiadce z całego naszego bagażu.
Toaleta – z dostępem do łazienki nie ma większego problemu. Jednak musimy pamiętać, że na dużych lotniskach, mogą być kolejki i nie bardzo możemy co liczyć na chwilę intymności. Czystość też często daje wiele do życzenia, szczególnie na małych lotniskach. W takiej sytuacji najlepiej iść w jakiś ciemny mocno odległy koniec lotniska. Gdzie nie odbywają się akurat odprawy i tam mamy szanse na jako takie spokojne i intymne skorzystanie z toalety umycie się i przebranie. Jak ktoś bardzo chce, to można nawet umyć głowę. Dlatego warto z sobą zabrać do bagażu podręcznego podstawowe środki higieniczne: pastę i szczoteczkę do zębów, grzebień, mały ręcznik … na tyle ile dopuszcza to wspomniana wcześniej kontrola.
Życie nauczyło nas, że do bagażu podręcznego warto też zabrać wszelkie dokumenty, jakieś pieniądze dane kontaktowe przynajmniej do pierwszego naszego noclegu oraz co ważne bieliznę na kolejne dwa dni. To wszystko może się nam przydać, gdy zaginie nam nasz bagaż. Mieliśmy się o tym sami przekonać, o czym piszemy w naszym wpisie – „Zmienne szczęście podróżnika” >>>
Jedzenie – teoretycznie najprostsza sprawa, bo na większości lotnisk są liczne punkty gastronomiczne, jednak tu znowu mamy, ale … Na mniejszych lotniskach wieczorem, gdy ruch zamiera, zamykane są lokale (albo całe lotniska jak się nam zdążyło na Borneo). W strefach tranzytowych ceny są dość wysokie. Sprzedawcy mają świadomość, że zmęczony i głodny podróżnik, będzie zmuszony do zakupu w ich sklepie. Gdy jest to jedno międzylądowanie i niedługie nie ma większego problemu, jednak gdy cała podróż trwa kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin, robi się problem.
Oczywiście w wersji mocno oszczędnościowej można zabrać kanapki. Gorzej z płynami, których nie wolno nam wnieść na pokład samolotu, więc i tak jesteśmy zmuszeni do zakupów na lotnisku.
Pieniądze. Gdy jesteśmy przy zakupach, musimy pamiętać, że obowiązuje nas waluta lokalna, której z reguły nie mamy. Oczywiście takich problemów nie spotkamy na dużych lotniskach, gdzie możemy zapłacić euro czy dolarami lub kartą, ale często ich przelicznik nie ma nic wspólnego z oficjalnym kursem. Gorzej jest na małych lotniskach i w bardziej egzotycznych krajach.
Aby umilić sobie czas – a w zasadzie go zabić – możemy skorzystać z bezpłatnego WiFi. Tu znów jest różnie i tym razem wielkość lotniska nie ma większego znaczenia. Rzadko zdarza się, aby WiFi nie było, ale za to często jest ograniczony czasem i po zalogowaniu, a nierzadko dziwne procedury logowania wymyślone na lotniskach to prawdziwe zagadki.
Ładowanie telefonów i innych urządzeń. Znów zależy to do lotniska, w większości jest z tym problem. Jak już takie znajdziemy, to są one oblegane przez tłumy chętnych takich jak my. Można sobie tu pomóc i poszukać w toalecie lub w jakimś lokalu gastronomicznym.
Jet lag – pamiętajmy też o różnicy czasowej. Otaczają nas dookoła numery lotów, „gate’ów”, sektorów i do tego godziny lotów podawane w czasie lokalnym. Nasze zegarki często w strefie czasowej kraju startu. Telefony nie zawsze nadążają z korektą czasu u operatora. Kompletne skołowanie i dezorientacja. Do tego, co lotnisko to inna strefa czasowa.
Gdy czekanie jest długie i w porze naszej nocy (naszej, czyli, wtedy kiedy jest, ona w miejscu skąd startowaliśmy, bo tak jeszcze funkcjonuje nasz organizm), chcielibyśmy położyć się i najlepiej przespać. Z naszego doświadczenia wynika, że jest z tym bardzo kiepsko. Oczywiście wszystko znów zależy od lotniska. Miejsc leżących praktycznie nie uświadczymy. Miejsc siedzących bardzo często brakuje, szczególnie w strefach blisko bramek z odprawą. Dodatkowo siedziska często są wzajemnie połączone i przedzielone podłokietnikami, przez co nie da się na nich położyć w poprzek.
Oczywiście i tu pomysłowość turystów nie zna granic i normalnym widokiem są osoby wyginające się między poręczami czy leżące po prostu na ziemi, na wszystkim, co im wpadnie pod rękę. Dodatkowym, częstym problemem w krajach ciepłych jest klimatyzacja, ustawiana jest na bardzo niską temperaturę, przez co sen utrudnia nam ogarniające nas zimno. Kolejna rzecz, jaka przyda nam się w bagażu podręcznym to ciepła bluza, przydatna zresztą też podczas samego lotu.
Relaks w strefie ciszy lub na podłodze – wszytko zależy od lotniska.
Takie wielogodzinne podróże i przesiadki mogą nas bardzo wymęczyć, jednak możliwość obserwacji tej multikulturowej fali otaczających nas ludzi rekompensuje wszelkie niedogodności. To dzięki takim miejscom wiemy, że nie jesteśmy „pępkami świata”, świata, który jest bardzo ciekawy i różnorodny. Te stroje, języki, zachowania, karnacja, mieszają się i jednocześnie pokazują, jak jesteśmy podobni i różni jednocześnie. Mamy te same potrzeby i cele. Czy to pan siedzący w garniturze na ziemi i ładujący swój tablet przy gniazdku elektrycznym, czy mężczyzna z turbanem na głowie jedzący hot doga, czy pan w arabskiej tunice śpiący skulony na krzesełku, czy kobieta w burce usypiająca jedno ze swoich dzieci, czy para turystów oparta o siebie i próbująca zdrzemnąć się w tym zgiełku.
Wszyscy jesteśmy w podróży równi.
Wasze komentarze
Jeden komentarzAlicja
paź 17, 2022Ah te trudy dalekich podróży! Dla nas kobiet umycie włosów to prawie świętość, nie ważne w jakich warunkach :D.
Dołożyłabym do tych lotniskowych noclegów punkt, że jeśli nawet wypalą to są takie krótkie…. jeszcze przed wschodem słońca zaczynają się zjeżdżać pasażerowie na poranne loty i robi się harmider. Ale cóż, przynajmniej można potem poopowiadać historie. Na przykład taką:
http://europodroznik.pl/tu-i-tam/wlochy/ala-ali-saba-i-yoga-monk/
bylismytam
paź 22, 2021Życie jest nie przewidywalne. Nigdy nie wiemy gdzie i na kogo trafimy. Oby wszystkie nasze spotkania kończyły się dobrze i uczyły nas czegoś.