Żywy i aktywny wulkan Teide, na Wyspach Kanaryjskich, najwyższy szczyt Hiszpanii, to nasze największe tegoroczne odkrycie. Niesamowita siła niszczycielska i jednocześnie twórcza. Piękno przyrody i surowość zastygłej skały to wszytko odkryliśmy w miejscu, gdzie byśmy się tego jeszcze niedawno nie spodziewali.
- Droga na szczyt
- Logistyka – czyli co zrobić aby się wyrobić
- Jak się bardzo chce to się da
- Park to nie tylko szczyt Teide
Teneryfa, tak jak i inne Wyspy Kanaryjskie kojarzyły się nam głównie z hotelami all inclusive, całodobowymi dyskotekami i tłumami turystów wylegującymi się na plaży. Częściowo okazało się to prawdą, ale tylko wtedy gdy nie wyjeżdża się poza kilka miasteczek kurortowych. W rzeczywistości okazało się, że to wspaniała wyspa, dla kogoś, kto lubi ruch i piękne miejsca. Zanim nie zaczęliśmy planować wyjazdu na Teneryfę, nie mieliśmy pojęcia, że wyspa to jeden wielki stożek wulkanu, dookoła którego toczy się życie, co więcej wulkan, który jest nadal czynny i co jakiś czas o sobie przypomina. Zresztą podczas naszego pobytu na sąsiedniej La Palma wulkan się obudził i ział grozą, wylewając lawę na wyspę. Na Teneryfie wszytko związane jest z lawą.
Najwyższy wulkan na Teneryfie – Teide (3718 m n.p.m.) to jednocześnie najwyższy szczyt Hiszpanii i wszystkich wysp atlantyckich.
Nasza droga na szczyt Teide.
Był koniec listopada. Na dole w Puerto de la Cruz dwadzieścia parę stopni słońca, kąpiel w morzu, relaks. Krótki sen i już o pierwszej w nocy pobudka. Założyliśmy na sobie wszytko, co tylko mieliśmy ciepłego, czyli odzież termiczną, ciepłe buty, kominy, rękawiczki, czapki i polar i oczywiści ciepłe, a przede wszystkim nieprzewiewne kurtki. Nasz transport był punktualny i po godzinie jazdy, w pełnej ciemności wysiedliśmy na parkingu, na początku szlaku. Startujemy w miejscu o nazwie Montaña Blanca. Tutaj jest maleńki parking i przystanek autobusowy nr 7687. Początek szlaku nr 7.
Myśleliśmy, że będziemy jedynymi, albo przynajmniej jednymi z niewielu psycholi, którzy po nocy idą w góry. Takich jak my było kilka grupek. I tak grupka, za grupką ruszyliśmy w górę, świecąc sobie czołówkami. Była tak jasna pełnia, że szybko wyłączyliśmy światła i szliśmy w blasku księżyca, co dawało dodatkowego uroku naszej wspinaczce. Grupki szły wolno, a droga w pierwszej części wiła się szerokimi serpentynami, ale o małym nachyleniu, więc mogliśmy ich z łatwością wyprzedzić.
Pierwszy odcinek drogi, między pięknymi kulami z lawy. Mamy wrażenie, jak by giganci grali w kręgle. Idziemy szybko i wygodnie. Tak około godziny. Co chwilę pojawiają się przed nami ciemne sylwetki skał, tworzące intrygujące kształty.
Gigantyczne kule z lawy pod Teide
Kuleczka lawowa – Syzyf to miał p….
Następnie szlak zaczyna wspinać się stromiej, jednak nadal nie jest to wspinaczka w stylu tatrzańskim. Powoli do góry zakosami. Niestety szlak nie jest tu za dobrze oznaczony. Szczególnie w nocy można co jakiś czas zgubić główną drogę, zwłaszcza, że idziemy pośród zastygłej lawy, gdzie nie ma dokładnie wytyczonego jednego podejścia. Wspinamy się coraz wyżej i w oddali zaczynają pokazywać się wspaniałe widoki na świecące plamy miast.
Księżyc odbija się w tafli oceanu, które otacza całą wyspę. Im wchodzimy wyżej, tym wyraźniej widać wyłaniającą się z morza wyspę. Zaczyna robić się zimno i wiać silny wiatr. Dopóki idziemy, nie jest źle, ale każde zatrzymanie szybko powoduje wychłodzenie organizmu. Palce u rąk i nóg zaczynają nam doskwierać.
Po około trzech i pół godzinie zobaczyliśmy schronisko (Refugio de Altavista). Niestety jest no zamknięte (2021). Jedyną ochroną przed szalejącym tu zimnym wiatrem jest wnęka, w której ciśnie się grupka ludzi. Reszta chowa się pod ścianami, aby choć trochę osłonić się przed szalejącym wiatrem.
Schronisko „Refugio de Altavista” w drodze na Teide
To jest najtrudniejszy fragment całej trasy. Jest zimno i czujemy już zmęczenie. Wiele osób wchodzących nas szczyt ma tu kryzys, związane to głównie było z lekceważeniem warunków atmosferycznych. Mieszają się tu kurtki puchowe z cienkimi bluzami, ciężkie buty górskie z trampkami, odzież termiczna i spodnie trekkingowe z getrami. Kompletny brak odpowiedzialności. Ten schron to swego rodzaju „kapsuła czasu” można tu przeczekać w jako takich warunkach przed atakiem szczytu. Jeśli chcemy, tak jak my, być na szczycie akurat na wschód słońca i nie czekać tam w zimnie. Możemy przeczekać tutaj.
Jest około szóstej, czas ruszać w górę. Zostało nam około godziny drogi. Mimo że idziemy coraz wyżej, nie jest tu już tak zimno. Jak się okazało w drodze powrotnej, idziemy korytarzami wykutymi w zastygłej lawie, dzięki czemu wiatr nie wali w nas z całą swoją siłą, tak jak trochę niżej gdzie szliśmy na otwartej przestrzeni.
Po około czterdziestu pięciu minutach jesteśmy przy górnej stacji kolejki linowej. Mały, brzydki, stary budynek. Tu kręci się już dużo więcej osób. Spotykają się tu wszystkie grupy wchodzące na szczyt tej nocy. I w końcu widać szczyt. O brzasku, na tle ciemnego nieba wyłoniła się sylwetka oświetlonego przez księżyc stożka wulkanicznego.
Teraz jest już wąsko i dość stromo, ale na tym etapie wejścia daje się we znaki zastrzyk adrenaliny. Już wiemy, że się udało, jesteśmy już prawie na szczycie. Te prawie, to dobre dwadzieścia minut ostrego podejścia.
Przed samym szczytem zaczynamy czuć zapach siarki. Podobno jak w piekle 🙂 Małe smugi dymu wydobywają się spośród kamieni, uwalniając ten zapach. Ma się takie wrażenie, jak by coś się pod nami gotowało i w każdej chwili mogło wybuchnąć. To żywy wulkan, więc wszytko jest możliwe.
Idealnie, po kilku minutach, w oddali, nad taflą morza, ponad chmurami zaczyna wyłaniać się najpierw pomarańczowa poświata, a za nią czerwonawo żółte słońce. Wcinające się ostrym jaskrawym światłem. Zaczyna być widać poszczególne pasma wzgórz i otaczających nasz szczytów. Wspaniały widok. Szybko zaczyna się robić jasno. Szary kolor skał miesza się z fioletowo-pomarańczowym kolorem promieni słonecznych.
Teide – wschód słońca na szczycie
Nad Teneryfą wschodzi słońce, wstaje kolejny ciepły dzień. Kilka fotek i czas wracać na dół. Z każdym krokiem robi się coraz cieplej. Już po pół godzinie, za stacją kolejki zdejmujemy czapki. Przy schronisku odzież termiczną, a po godzinie wyskakujemy z kurtek, bluz, spodni. Zaczyna być gorąco. Wspaniale.
P.S. Ze względu na nocne wejście zdjęcia były robione przy zejściu, w dzień i są one w odwrotnej kolejności, niż były robione.
Logistyka – jak zdobyć szczyt, czyli co zrobić, aby się wyrobić.
Szlak na sam wulkan nie należy do specjalnie trudnych fizycznie. Jego największą trudnością jest logistyka. W teorii jest to proste. Dojechać, wejść, zejść i wrócić.
Mamy tu kilka opcji w zależności od naszych możliwości. Całość należy podzielić na trzy etapy.
- Pierwszy – dotarcie do początku szlaku. Parking pod dolną stacją kolejki lub na parking przy wejściu na szlak Montaña Blanca. Obydwa na drodze TF-21 oddalone od siebie o kilka kilometrów. Parking pod kolejką jest większy i zalecany dla tych co wjeżdżają kolejką. Ci co idą pieszo, lepiej jak by zaparkowali przy Montaña Blanca. Zaoszczędzą dzięki temu trzy dodatkowe kilometry w jedną i drugą stronę.
- Drugi – wejście na górę i dotarcie do górnej stacji kolejki linowej, a konkretnie do bramki ograniczającej wstęp na sam szczyt lub wjazd kolejką.
- Trzeci – to ostatni kilkusetmetrowy odcinek od bramki na szczyt.
Zacznijmy od trzeciego, bo od niego zależą etapy wcześniejsze. Aby wejść na szlak za bramkami kolejki linowej trzeba mieć pozwolenie. Oficjalnie po to aby chronić przed zadeptaniem szczyt wulkanu, który jest parkiem narodowym. Tu natrafiamy na największą trudność – pozwolenie. Są one darmowe i teoretycznie można je zarezerwować kilka miesięcy wcześniej. W rzeczywistości ich nie ma, bo są od razu rezerwowane przez firmy organizujące komercyjne wejścia na szczyt. Są darmowe więc agencje biorą wszytko co jest i potem albo odsprzedają za horrendalne ceny, albo ciągną sami wycieczki do góry. Jednak większość pozwoleń przepada. Ten sam problem jest na kilku innych ciekawych szlakach na Teneryfie jak do Wąwozu Maska czy Sendero de los Sentidos (Szlak Doznań) wokół Cruz del Carmen. Jeśli uda nam się jakimś cudem zdobyć wejściówki to są one na konkretną godzinę i musimy się w tym oknie czasowym zmieścić, aby dojść i zejść.
Drugi etap to samo zdobycie góry. Możemy wejść pieszo (4 godziny) lub wjechać kolejką linową (20 min.).
Kolejka linowa na Teide dla mniej wytrwałych
Pierwszy etap. Z hotelu do początku szlaku, czyli parkingów, możemy się dostać na trzy sposoby:
- wynająć samochód – najwygodniejsze, ale uwaga bardzo mała liczba miejsc parkingowych i bardzo duża ilość włamań do samochodów szczególnie nocą;
- załatwić sobie podwózkę na szlak, jednak z doświadczenia wiemy, że są marne szanse na złapanie stopa, lepiej umówić się z kimś wcześniej;
- podjechać autobusem (nr linii 342 lub 348) – znów ale – tylko w weekendy i tylko jest jeden kurs dziennie (2021r.). Autobusy kursują: 348 z Puerto de la Cruz o 9:30 (pod Teidą jest około 11:00) i powrót 16:00 oraz 342 z Costa Adej o 9:15 (pod Teidą jest około 10:45) i powrót 15:15.
Jak widać opcji jest teoretycznie dużo, w zależności od naszych możliwości, szczęścia i potrzeb. Niestety chcąc wejść pieszo na szczyt i nawet mając wejściówkę, nie ma żadnej szansy, aby wyrobić się czasowo, dojechać i wrócić autobusem (przypominamy jeżdżą tylko w weekendy). Wejście na szczyt (lub choćby do bramki), zejście zajmie nam to co najmniej 7 godzin, a autobus odjeżdża po 5 godzinach. Ciekawe swoją drogą kto to wymyślił ?
Jak się bardzo chce, to się da 🙂 !
Nasza opcja. Co zatem zrobić, aby normalny, niezmotoryzowany turysta na własnych nogach zdobyć legalnie szczyt. Podkreślamy legalnie. Ważne jest to, że bramki na szczyt są kontrolowane w godz. 9-18. Poza tymi godzinami szlak nie jest zamknięty i można legalnie, po nim chodzić nawet na sam szczyt.
- Musimy więc być na szczycie przed godz. 9 rano. Czyli z hotelu wyszliśmy o pierwszej w nocy.
Jak dostać się w nocy na szlak. Autobusy nie kursują. Najlepiej mieć swój samochód, lub trzeba mieć jakiegoś znajomego lub tak jak my spytać na forach internetowych, kto by nas podwiózł. - Na szczyt wchodzimy spokojnie w nocy. Szlak jest na tyle bezpieczny, że nie sprawia to problemu. Daje to ten plus, że możemy oglądać piękny wschód słońca nad Teneryfą. Minusem jest to, że na szlak musimy ruszyć między drugą a trzecią. W nocy na tej wysokości, szczególnie w zimniejszych miesiącach na szlaku jest zimno, a nawet bardzo zimno (wyżej opis naszego wejścia w listopadzie).
- Schodzimy już za jasnego, bardzo szybko robi się ciepło i mamy piękne widoki.
- Jeśli nie przyjechaliśmy samochodem, to powrót też nie jest prosty. Możemy oczywiście znów skorzystać z umówionego transportu, ale nie wiemy, dokładnie o której zejdziemy i czy znajdziemy chętnego.
My postanowiliśmy poczekać na dole aż do 16 i wrócić do Puerto de la Cruz jedynym autobusem. Czekanie to może sobie urozmaicić. Mamy dużo czasu więc nogi nas noszą i może by coś jeszcze zobaczyć?, bo …
Park Narodowy Teide to nie tylko szczyt Teide.
Między parkingiem Montaña Blanca, a dolną stacją kolejki linowej jest niepozorny, ale piękny szlak 7.1, który nazwaliśmy „Marsjańskim”. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, jesteśmy w Parku Narodowym Teide. Parku powstałym i pokazującym życie wulkanu, Mamy tu możliwość zobaczenia, jakim żywiołem jest wulkan, jaką ma siłę niszczycielską, a jednocześnie i twórczą.
Zobaczymy, na tym krótkim dwukilometrowym szlaku (około godziny) całą trasę lawy, od krateru Teide widocznego w oddali, po jęzory zastygłej lawy i wielkie zastygłe pola lawy. Chodziliśmy w korytarzach pozostawionych lub wykutych w lawie. Szlak jest krótki, ale na pewno wart zobaczenia. Nawet zimą jest tu bardzo ciepło i można poczuć się jak na marsjańskiej pustyni skalnej.
Oczywiście w Parku Narodowym Teide jest jeszcze wiele innych ciekawych szlaków, tak samo, jak na całej Teneryfie. Są one dość dobrze oznakowane i przygotowane, jednak znalezienie informacji gdzie są te szlaki, nie jest takie proste. Nie znaleźliśmy w internecie mapy szlaków, a te drukowane są dość mało dokładne, jeśli chodzi o opis szlaków. Zostaje przekopanie przed wyjazdem internetu. Więc jeśli wiesz gdzie są szlaki, to potem już idzie się nimi świetnie.
W następnym naszym wpisie znajdziesz opisy kilku naszym zdaniem ciekawych szlaków na Teneryfie, którą bardzo polecamy nie tylko do plażowania, ale i do poznawania na terkkingach – link do wpisu >>>