Trollveggen – najbardziej imponująca, górska ściana w Europie, wznosząca się pionowo ponad tysiąc dwieście metrów ponad dolinę Romsdalen. Wędrówka na jej krawędź i punkt Stabbeskaret to wyjątkowo ekscytujące doświadczenie. Z góry rozpościera się zapierający dech widok na bezkresną przestrzeń, zaczynającą się tuż u naszych stóp. Ekscytacja, ciarki i satysfakcja – odczucia jakich doznaliśmy wspinając się na te norweskie szczyty.
Trollveggen – najwyższa ściana w Europie
Jadąc doliną Romsdalen, można wysoko w górze podziwiać szpiczaste szczyty pionowej ściany Trollveggen, czyli „Ściany Trolli”, jak ją zwą Norwegowie. Trolli, bo Norwegom wszytko kojarzy się z trollami. Konkretnie ze skamieniałymi Trollami, w tym przypadku według legendy z orszakiem weselnym trolli. O dziwo na te wydawałoby się niedostępne, zanurzone gdzieś wysoko w chmurach, ostre szczyty, można wejść i z jako taką kondycją fizyczną.
Trollveggen (Ściana Trolli) widziana z doliny Romsdalen
Aby się tam dodać, musimy objechać górę dookoła i doliną Isterdalen przejechać wijąca się wieloma ostrymi serpentynami drogą nr 63, a jakże „Drogę Trolli” (Trollstigen) na parking przy punkcie turystycznym Trollstigplatået (690 m n.p.m.). Dojedziemy tu samochodem lub autobusem nr 25 z Åndalsnes w około 30 minut. Panorama jest niesamowita. Nitka drogi wije się po prawie pionowej ścianie, przecinając kilkakrotnie dwa wielkie, widowiskowe wodospady.
Trzeba mieć na uwadze, że ze względu na częste osuwiska droga ta jest okresowo zamykana, wtedy zostaje tylko dojazd od strony Valldal.
Serpentyny na Trollstigen – Droga Trolli
Na szczycie przełęczy wybudowany jest duży, darmowy parking, który w sezonie może być zapchany. Jak na typowe popularne miejsce turystyczne są tu sklepiki z pamiątkami, restauracje, kawiarnie i toalety, a przede wszystkim – co jest głównym celem większości turystów – taras z wspaniałą panoramą na całą dolinę Isterdalen (Dolinę Trolli), jednak stąd nie widać Ściany Trolli. Cała okolica objęta jest ochroną przez Reinheimen National Park. Tutaj większość turystów kończy swoją wędrówkę i delektuje się widokami. Tylko dla nielicznych turystów jest to dopiero początek pięknej i emocjonującej trasy na krawędź masywu Trollveggen.
![]() |
![]() |
Punkt widokowy na Trollstigen i dolinę Isterdalen |
Prosto z tarasu widokowego, szlak odbija ostro w górę po wielkich kamiennych schodach. Aby, zaraz za nimi dojść, naszym zdaniem, do największej przeszkody na całej trasie (szczególnie dla osób z lękiem wysokości). Trzeba tu przejść kilkudziesięciometrowy odcinek, po opadającej stromo do doliny, w poprzek szlaku wąskiej półce, za którą jest kilkusetmetrowa przepaść wprost na wodospad i dolinę. Do pomocy mamy łańcuch przykuty do ściany. W zasadzie to jedyne miejsce z taką mocną ekspozycją na całej trasie.
Początek szlaku i jedyne łańcuchy na trasie
W ramach nagrody po chwili możemy zobaczyć piękną panoramę doliny z serpentynami z jeszcze ciekawszej prospektywny niedostępnej dla osób, które pozostały na tarasie widokowym i to bez przeciskających się tłumów. Po drugiej stronie widzimy liczne szczyty, na które można wejść Bispen, Kongen czy Dronninga. Nasz szlak biegnie szeroką ścieżką, aż do uskoku wodospadu na strumieniu Tverelva, który spada z wielkiej pionowej ściany, przecinając kilka razy poniższą drogę.
Teraz szlak trawersuje stromo wzdłuż strumienia. Można się trochę zmęczyć, szczególnie jak jest akurat upalny dzień (my w lipcu trafiliśmy na 32oC ).
Dolina Trolli i widok na przeciwległe szczyty
Teraz zaczyna się najprzyjemniejszy odcinek lekko pod górkę ścieżką pośród trawiastych łąk, małych strumyków i stawu Stigbotnvatnet w tle. To wszytko otoczone wysokimi szczytami pobliskich gór.
Piękny staw Stigbotnvatnet na szlaku
Docieramy do kolejnego etapu naszej wspinaczki. Stromego, surowego zbocza usłanego kamieniami. Szlak wiedzie stromo po skalnym rumowisku, gdzie każdy krok wymaga skupienia i ostrożności. Wspinamy się powoli po głazach wielkości kapusty, a przy każdym ruchu pod stopami obsuwają się nam drobniejsze kamienie i sypki piarg. Ścieżka nie jest oczywista. Trzeba uważnie wypatrywać kierunku, w którym prowadzi dalej. Oznaczenia, choć wykonane czerwoną farbą, często giną w gąszczu niemal identycznych, szarych głazów. Wśród milionów kamieni te kilka pomalowanych potrafi łatwo umknąć uwadze. Gdy już mieliśmy wrażenie, że osiągnęliśmy koniec tego żmudnego podejścia, za lekkim wypłaszczeniem wyłoniło się kolejne zbocze. Jeszcze bardziej strome, równie kamieniste i niekończące się. To dość emocjonujący etap. Każdy krok niesie niepewność, jakby wystarczyło poruszyć jeden luźny kamień u podstawy, by poruszyć lawinę. Z każdym metrem rośnie nie tylko zmęczenie, ale i napięcie, a jednocześnie poczucie przygody i kontaktu z dziką, nieujarzmioną naturą. Ten fragment trasy przypomina, że góry są żywe i nieprzewidywalne. Może właśnie dlatego tak magnetycznie przyciągają.
Strome i kamienne zbocze, z osuwającymi się kamieniami
Ten szlak zdecydowanie nie pozwala się nudzić. Gdy tylko kończy się skaliste podejście, natura serwuje kolejną niespodziankę … śnieg. Tak, mimo letniego upału i pełnego słońca, w samym środku lipca, na wysokości około 1300 m n.p.m., rozciąga się zlodowaciały śnieg i tylko gdzieniegdzie wystają większe i mniejsze skały. Są one na tyle niebezpieczne, że dookoła nich tworzą się szczeliny, w które łatwo może wpaść noga. Pod śniegiem leżą przysypane wielkie kamienne bloki. Śnieg też zasłania oznakowania szlaku, a wcześniejsze ślady innych turystów nie zawsze idą właściwą trasą.
Minęliśmy kilka pięknych błękitnych stawów, w których woda jest tak krystalicznie czysta, że dno, które jest kilka metrów niżej, wydaje się na wyciągniecie ręki.
Błękitne lodowe jeziora z krystalicznie, czystą, błękitną wodą
Stąd już widać cel. Najpierw jednak lekko musimy zejść w dół. Przed nami pojawiła się stroma wąska ściana Trollveggen – wystająca z kamiennego i śnieżnego zbocza, wysoka i ciemna, nieosiągalna. Na szczęście w jednym ze żlebów kamienne rumowisko stworzyło naturalne podejście wprost do krawędzi. Mimo że nadal było stromo, już wiedzieliśmy, że cel jest w zasięgu ręki i po napływie dotykowych sił i adrenaliny wdrapaliśmy się na Stabbeskaret (1420 m n.p.m.).
Trollveggen
Widok niesamowity i spektakularny. Kilka centymetrów przed nami góra nagle się kończy i pionowo spada do położonej ponad tysiąc metrów niżej doliny Romsdalen. Rozciąga się stąd widok zapierający dech w piersiach, który zapadł w pamięć na całe życie. Wysoko ponad doliną, chmury niemal dotykają szczytów, cisza przerywana jest przez świst wiatru, olbrzymia przestrzeń otworzyła się na rozległą panoramę gór. W oddali widać grzbiet Romsdalseggen, którym szliśmy kilka dni wcześniej.
Niesamowity widok z Stabbeskaret
Po prawej stronie wznosi się ostry, poszarpany grzbiet Trollveggen, czyli słynna Ściana Trolli (ang. Troll Wall) i jej szczyty Bruraskaret (1576 m), Store Trolltind (1788 m) i Nordre Trolltind (1452 m). Można wejść i na nie, jednak wymaga to bardzo dużych umiejętności wspinaczkowych i rzadko kto zapuszcza się na nie.
Ciekawostka – pierwsze kobiety, które zdobyły całą Ścianę Trolli to Polki – Wanda Rutkiewicz oraz Halina Krüger-Syrokomska, a pierwsze zimowe wejście wykonał Wojciech Kurtyka.
Trollveggen – najwyższa ściana w Europie – ponad 1200 m w pionie
Podsumowując.
Szlak bardzo ciekawy i urozmaicony. Średnio trudny, do przejścia dla każdego z jako taką kondycją. Mimo że, wysokość bezwzględna sugerowała by, że to wysokość naszej Śnieżki, to raczej szlak jest podobny do tego na Świnicę.
- Dystans około – 5,5 km w jedną stronę.
- Przewyższenie – 750 m.
- Czas przejścia – 3 godziny w jedną stronę.
- Trudność: średnia.
- Szlak oznaczony na mapy.cz
Wasze komentarze
Jeden komentarzilovewro.pl
sie 3, 2025Lubię to miejsce – nawet trudno powiedzieć za co konkretnie.Mało który tekst sprawia, że zatrzymuję się na stronie na dłużej – ten się udał. Doceniam brak zbędnych ozdobników. Lubię, gdy autor pisze tak, jakby mówił do jednej konkretnej osoby.
bylismytam
sie 4, 2025Dziękuję. Staram się pisać to co widzę i czuję, a górach zawsze jest wyjątkowo. Zapraszam do regularnej lektury naszego bloga 🙂