Nepal wszystkim kojarzy się jednoznacznie – Himalaje. Trekking po najwyższych górach świata to marzenie dla wielu z nas. Opowiemy o naszej przygodzie w Himalajach. Jak się okazało nie jest to wcale takie trudne i niewykonalne.
Oczywiście nie mówimy tu o zdobywaniu ośmiotysięczników, ale o trekkingu od wioski do wioski z najwyższymi szczytami w tle, prawie na wyciągnięcie ręki.
Na początku opowiemy Wam o naszej przygodzie i pokażemy fotki, a w dalszej części znajdziecie wiele przydatnych informacji i porad. Zapraszamy.
Ze względu na ograniczony czas pobytu w Nepalu prosto z lotniska w Kathmandu (o Katmandu piszemy w innym naszym spisie >>>) pojechaliśmy do Pokhary, pięknego miasteczka nad jeziorem Phewa. W tym okresie całe ponad dwieście kilometrów głównej drogi było w remoncie. Normalnie tą trasę pokonuje się w 3-4 godziny my jechaliśmy „jedyne” ponad osiem godzin. Na błotnistej, krętej i wąskiej drodze co chwilę mijaliśmy o włos to ciężarówkę, to urwisko to znów zarwany most. W hotelu byliśmy grubo po północy.
W dalszej części znajdziecie więcej informacji i opcji dojazdu do Pokhary, jak i na szlaki >>>
No to w drogę.
Najczęstsze miejsce startu to początek szlaku Annapurna Circuit w wiosce Nayapul lub kawałek dalej dokąd najczęściej dojeżdżają busy w miejscowości Birethanti. Tutaj zaraz za mostem przez rzekę Modi Khola znajduje się punkt kontrolny, gdzie należy pokazać wszystkie potrzebne zezwolenia. Wkraczamy w Annapurna Conservation Area Protect (Obszar Chroniony Annapurny). Największy obszar chroniony w Nepalu.
O tym, jakie pozwolenia potrzebujesz napiszemy dalej >>>
Birethanti most na rzece Modi Khola – tu zaczyna się szlak.
Szlak prowadzi oczywiście pod górę drogą, wzdłuż rzeki Bhurungdi Khola. Drogą, którą wydawałoby się jest nie przejezdna nawet dla samochodów terenowych, co jakiś czas, powoli wspina się ciężarówka, a nawet autobus pełen ludzi. Na wąskiej drodze, z licznymi, ostrymi zakrętami i stromymi ścianami po bokach ekscytujący i zapierający dech był moment mijania się dwóch pojazdów. Sami to przeżyliśmy chwilę wcześniej.
Transport w Himalajach, nie należy do najłatwiejszych.
Jest to część szlaku Annapurna Circuit (całość 18-20 dni) biegnącego wokół masywu Annapurny. Jego odgałęzienia prowadzą między innymi do Annapurna Base Camp zwanego Annapurna Sanctuary i Ponn Hill jednego z najpopularniejszych szlaków z wspaniałym widokiem na dwa ośmiotysięczne masywy Annaprny i Dhaulagiri i kilkanaście siedmio i sześcio tysięcznymi szczytami.
Spokojnym tempem, cały czas pod górę doszliśmy do małej wioseczki Gurung, gdzie zatrzymaliśmy się na pierwszy prawdziwy posiłek w Nepalu. Tutaj zaczęła się nasza przygoda z wspaniałym jedzeniem nepalskim. Szczególnie z pierożkami mo mo i smacznym lassi.
Lassi – indyjski napój orzeźwiający, przyrządzany z jogurtu i przypraw. Tradycyjne lassi jest słone i przyprawione chili. Obecnie popularniejsza jest słodka odmiana tego napoju przyprawiona różnymi owocami. |
Od tego momentu szlak odbija z drogi i zaczyna wić się ścieżkami przez pola i lasy. Co jakiś czas na naszej drodze mijamy pojedyncze domy z miejscami noclegowymi. Dookoła, na wzgórzach pobudowane były pola. Pobudowane, bo utworzone z wąskich pasów, tworzących tarasy, na których rosło wszytko co niezbędne do przeżycia: zboża, warzywa, łąki do wypasu bydła. Na tej wysokości rosły też bambusy, wykorzystywane to do wielu celów gospodarczych.
Dość zadbane, kolorowe domy z niebieskimi dachami i licznymi kwiatami pod oknami.
Wioska na szlaku pod Annapurnę
Wzgórza, którymi pięła się droga co chwilę pocięte były wąwozami z rwącymi strumieniami, nad którymi rozpięte były mosty linowe.
Wioski i mosty wiszące w Himalajach
Minęliśmy wioski Hile, Tikhe Dhunga i dotarliśmy do dość stromej ściany ze schodami. Podobno miała mieć ponad 3000 schodów i być postrachem, legendą opisywaną w relacjach z tego odcina trasy. Nie było tak źle, jak je opisują. Naszym zdaniem tych schodów było dużo mniej, chyba że liczy się od samej podstawy wzgórza. Co jakiś czas mijaliśmy większe lub mniejsze kapliczki, poświęcone tutejszym bogom. A hinduizm główna wiara w Nepalu ma tych Bogów dość dużo. Za naszymi plecami otwierał się widok na piękną dolinę, z której właśnie idziemy.
W końcu po około 11 kilometrach i 5 godzinach drogi byliśmy w Ulleri miejscu naszego pierwszego noclegu. Widok stąd był wspaniały. Z tarasu widzieliśmy piękną dolinę Kali Gandaki. Jednak nasz wzrok przyciągał kierunek północny, gdzie między wzgórzami w słońcu wyłonił się ośnieżony szczyt Annapurny Południowej (7219 m n.p.m.) i obok Hiunchuli (6441 m n.p.m.).
Doliny himalajskie na tle Annapurny Południowej
Malownicza wioska zamieszkana przez grupę społeczną zwaną Magar, wznosząca się na wąskich tarasach, połączonych kamiennymi chodnikami. Między nowymi i pomalowanymi na niebiesko domami, można zobaczyć starą, drewnianą zabudowę, często z pięknymi zdobionymi elementami.
Ulleri – Ghorepani
Pobudka rano, gdy jeszcze poranek był dość chłodny. W wiosce powoli budził się dzień. Koguty piały, osiołki domagały się jedzenia, a jaki leniwie szły na pastwiska. Pyszne nepalskie śniadanie i tu pierwszy raz mieliśmy okazję posmakować słynnego napoju masala chaj z mlekiem.
Masala chai (masala czaj) to najpopularniejszy napój herbaciany w Indiach i Nepalu. Ta herbata o bardzo aromatycznym, korzennym i słodkim smaku zawdzięcza swój smak specjalnej mieszance przypraw z dodatkiem mleka oraz cukru. |
Wyszliśmy z wioski, chwilę szlak prowadził gruntową drogą, aby w końcu odbić w las. Dzięki temu mieliśmy trochę osłony od mocno już grzejącego słońca. Znów kilka wiosek, a raczej rozrzuconych osad. Mijający nas mieszkańcy zawsze witali nas słowami „namasti”. W osadzie Ban Thanti pojawiła się na horyzoncie pionowa ściana w kształcie rybiego ogona. Święta góra Machhapuchhare (6993 m n.p.m.), jedyną w Nepalu, na którą nie można się wspinać i która oficjalnie nigdy nie została zdobyta.
Świętą góra Machhapuchhare (6993 m n.p.m.)
W końcu zobaczyliśmy widok znany nam z licznych zdjęć. Kolorowa brama z napisami w języku nepalskim i angielskim „नमस्ते – Namaste” Jesteśmy w Ghorepani. To tutaj łączą i rozdzielają się szlaki na różne kierunki. To tutaj wyrusza się na Ponn Hill, czy Annapurna Base camp (ABC) lub dalej na Annapurna Circuit. Ghorepani to małe miasteczko, ze sklepami, hotelami i restauracjami. Tutaj zaraz za bramą też trzeba pokazać i podbić pozwolenie (o pozwoleniach piszemy dalej >>> ). No i to tutaj rozpościera się wspaniały widok na Himalaje. Na cały masyw Annapurny z jego licznymi szczytami.
„नमस्ते – Namaste” – jesteśmy w Ghorepani
Z tarasu naszego hotelu oraz z naszego okna widok był niesamowity. Praktycznie cały masyw Annapurny jak na dłoni. Niestety główny szczyt jest lekko z tyłu i jeszcze go nie było widać. Dzisiaj już tylko relaks z herbatką na tarasie ze wspaniałym widokiem.
Tutaj spędziliśmy kolejną noc, a z naszego okna mieliśmy najwspanialszy widok na góry w życiu. Niestety, zanim położyliśmy się spać, zaszło szybko słońce i nagle temperatura spadła do około zera. W nieogrzewanych pokojach zrobiło się lodowato. Na szczęście gruba warstwa kołdry, koca i śpiwora dała nam do rana komfort snu
Pobudka o piątej rano. Idziemy na punkt widokowy Poon Hill (3210m n.p.m.) obserwować wschód słońca nad Himalajami. Mimo że w ciągu dnia innych turystów w miasteczku nie było widać, rano pojawiło się ich dość sporo. Wszyscy mieli ten sam cel co my. Niewielki szczyt na północny zachód od Ghorepani. Na szczyt po schodach w zupełnej ciemności sunął rządek lamp czołówek. Półgodzinna lekka zadyszka, z parą z ust i jesteśmy na miejscu. Na szczycie oprócz wieży widokowej, były ławeczki, taras widokowy, a nawet budka, gdzie można było napić się ciepłej masala chaj.
Świt rozpoczął się krótko przed szóstą. Powoli ostre pomarańczowe smugi słońca zaczęły przebijać się przez chmury zahaczone o szczyty gór. Wschodnie stoki szybko zostały ładnie oświetlone. Mimo że przez wcześniejsze dni była ładna pogoda, akurat tego ranka, nad szczytami zebrało się trochę chmur i zasłaniały nam same wierzchołki tych najwyższych.
Dwadzieścia minut później, słońce znalazło się ponad szczytami, przy okazji miło nas ogrzewając. Chmury co jakiś czas lekko się rozpraszały i kilka razy, na chwilę, pojawiał się w oddali pomiędzy innymi szczytami przed nami wierzchołek Annapurny I (8091 m n.p.m.), a na zachodzie Dhaulagiri (8167 m n.p.m.).
Annapurna to jeden z najtrudniejszych do zdobycia szczytów na świecie. Dhaukagiri ma jedną z największych deniwelacji na świecie, to prawie sześć tysięcy metrów.
Majestatyczny szczyt Annapurny Południowej
Zeszliśmy ze szlaku Annapurna Circuit i odbiliśmy na wschód, zgodnie z wskazówkami na drogowskazie w kierunku na Ghandruk i Annapurna Base Camp. Kolejna wspinaczka po kamiennych schodach tym razem na Deurali Pass (3165 m n.p.m), skąd rozpościerał się piękny widok na cały, lekko zamglony masyw Annapurny.
Widok z Deurali Pass na masyw Annapurny
Szliśmy przez małe wioski i dolinę rzeki Mutlung, pięknie porośniętą na zboczach gęstym lasem i właśnie kwitnącymi na różowo rododendronami. Minęliśmy Tadapani, gdzie na rozłożonych stoiskach można było dostać naprawdę piękne, nietypowe pamiątki.
W końcu dotarliśmy do Ghandruk. Dość sporej miejscowości z licznymi sklepami, piekarnią, a nawet cukiernią. Nasz czas się kończył. Rano jak zwykle pakowanie i w trasę. Powoli, między polnymi tarasami utworzonymi na stromych zboczach i malowniczymi domkami zeszliśmy do głównej drogi, skąd pojechaliśmy do Pokhary.
Widok na Annapurnę Południową i Machhapuchhare
Pozwolenia
W Nepalu obowiązuje dość duża liczba różnego rodzaju zezwoleń, które musisz posiadać w zależności od tego, gdzie chcesz iść.
- W naszym przypadku, jak i wszystkich trekkingów w okolicy Annapury, wymagane jest pozwolenie: Annapurna Conservation Area Protect Entry Permit, pozwalające na wstęp do tego obszaru (patrz mapa >>>) – 2655* NPR – dostępna w Kathmandu i Pokharze.
- Aby iść do Annapurna Circuit, Annapurna czy Everest Base Camp, wymagana jest karta TIMS (Trekking Information Management System) – 2000* NPR – niewymagana jak się idzie tylko na Poon Hill – dostępna w Kathmandu i Pokharze.
Kartę TIMS i inne konieczne pozwolenia można dostać w Tourist Service Centre w Katmandu. Biuro znajduje na ulicy Pradarshani Marg.
Zezwolenie na wejście do Annapurna Conservation Area Project
- Niektóre gminy lub rejony również wymagają różnego rodzaju zezwoleń, lub biletów. Np. na wejście na Poon Hill. Te z reguły są do kupienia już na miejscu przy wejściu w dane miejsce.
- Pozwolenia na wejście do parków narodowych – podobnie do zdobycia na miejscu.
Dla zainteresowanych pod adresem – www.followalice.com – znajdziecie dość dobrze opisany system pozwoleń, miejsc, gdzie jak je można zdobyć.
Warto też mieć z sobą kopię paszportu i zdjęcia paszportowe co przyspieszy i ograniczy koszty na miejscu.
Jest też opcja wyrobienia takich pozwoleń na miejscu, w punkcie kontrolnym, jednak opłata jest wtedy podwójna i może się zdarzyć, że takiego pozwolenia w danym momencie nie można wyrobić.
Jeśli idziesz na trekking z agencją, to prawie na pewno takie pozwolenia agencja wyrobi za Was.
Posterunek w Ghorepani – tu trzeba podbić pozwolenia
Jak dostać się w Himalaje i na szlaki ?
Najdroższym elementem całej wyprawy jest jak zwykle bilet lotniczy. W okresie, kiedy my lecieliśmy i gdy piszemy ten post, z Polski nie ma bezpośrednich lotów do Kathmandu, czyli stolicy Nepalu, gdzie jest lotnisko obsługujące loty międzynarodowe. My połączyliśmy Nepal z Indiami, więc najpierw polecieliśmy do Bombaju, skąd za około 300* zł liniami Air Nepal dolecieliśmy do Kathmandu (o Kathmanu czytaj w innym naszym wpisie >>>).
Drogi w Nepalu nie należą do najlepszych
Z Kathmandu do Pokary najlepiej dostać się samochodem lub busem turystycznym (agencje mają to zwykle w cenie), jednak ta wersja jest stosunkowo droga. W wersji budżetowej i przy większym zapasie czasu trasę tą można pokonać autobusem, których tu nie brakuje. Dalej z Pokhary początek szlaku do Birethanti lub Nayapu można dojechać samochodem terenowym, lub znów ekonomicznie busem z tego miejsca >>> w Pokharze. Droga nie kończy się wraz z początkiem szlaku, więc można też jechać dalej, bo aż do Ulleri, Ghorepani czy Jhinudanda, ale to raczej samochodem terenowym, chociaż widzieliśmy jak przedzierał się tam autobus.
Trudność szlaku
No niestety tu przeliczyliśmy się całkowicie. Wyobraźnia i wcześniejsze opisy tej trasy sugerowały ciężką wyprawę, a okazało się, że to spokojny spacer pośród pięknych gór. Każdy, kto ma choć trochę kondycji (wchodzi na Kasprowy) poradzi sobie bez najmniejszego problemu. Odcinki są dość krótkie na 3-4 godziny dziennie. Naszym zdaniem z Nayapul do Ghorepani da się wejść w jeden dzień (choć wiele przewodników planuje na to nawet trzy dni). My szliśmy 2 dni, bo tak niestety zaplanowaliśmy noclegi. Tak samo dalsze etapy spokojnie można łączyć w dłuższe odcinki, niż to sugerują przewodnicy. Oczywiście bez utraty czasu na podziwianie krajobrazów, robienie zdjęć czy kontakt z mieszkańcami.
Istotną uwagą do tego wszystkiego, o czym piszemy, są warunki na szlaku, czyli pogoda. Zimą (XII-I), gdy są śniegi lub wczesną wiosną (II) i późną jesienią (XI), gdy padają deszcze, warunki mogą nam utrudnić lub uniemożliwić marsz i czas się wydłuży, a sama trasa stanie się trudniejsza
Oznaczenia szlaków
Teoretycznie większość szlaków jest wytyczona i oznakowana. Nie oznacza to, że co kawałek zobaczymy biało kolorowy znak jak u nas (choć i takie się zdarzały). Raczej oznaczenia spotkamy w strategicznych punktach trasy. Nie ma co się martwić. Jak już wejdziemy na szlak, to raczej nie da się z niego zboczyć. Droga prowadzi do celu, a nieliczne odgałęzienia są wyraźnie oznaczone drogowskazami. W większości wiosek i prawie każdej restauracji, czy hotelu wisi mapa (gorzej z jej jakością). My korzystaliśmy z aplikacji mapy.cz, gdzie zaznaczona była każda ścieżka i dom, a nawet niektóre szlaki (to nie jest reklama 🙂 ), nie polecamy map Google.
Gdzie spać i jeść na szlaku.
Infrastruktura na całej trasie jest bardzo dobra. Malownicze piękne wioseczki pełne są hotelików i pokoi do wynajęcia. Tak w sezonie, jak i po, zanim. W każdej wiosce bez problemu znajdziemy małe restauracyjki.
Oczywistym jest, że im dalej i wyżej, tym częstotliwość obiektów maleje, a ceny rosną. Jednak nie ma co się obawiać, nie powinno być z tym żadnego problemu.
Oczywiście najłatwiej zdać się na agencję, która nam wszytko zorganizuje. Jednak bez niej też nie będzie problemu z ogarnięciem całej wyprawy, a przy okazji zaoszczędzimy niemało pieniędzy.
Hoteliki można znaleźć na każdym kroku
Ceny noclegów za pokój 2-osobowy kształtują się w granicach 300-500* NPR. Mogą one się wahać w zależności czy oferują (za dopłatą lub nie), ciepły prysznic, prąd do ładowania czy WiFi.
WiFi bardzo dobrej jakości ! Mieliśmy w każdym obiekcie na trasie, nigdzie nie pobrano od nas żadnej opłaty. Nawet w maleńkich restauracyjkach, gdzieś pośrodku gór internet był idealny (osobiście na nim pracowałem służbowo).
Pokoje nie są ogrzewane. W górach, jak tylko zajdzie słońce, robi się zimno i to bardzo. Dlatego w każdym hotelu, w głównej sali, wieczorami stoi piec, przy którym można się ogrzać, a później szybko wskoczyć pod grubą warstwę kocy.
Jedzenie.
Można by to się długo rozpisywać o wspaniałym nepalskim jedzeniu, ale lepiej sami spróbujcie. Zjeść można co kawałek. Wszytko z reguły jest świeże i przygotowywane od razu po zamówieniu. Ceny stosunkowo niskie. np. pierożki mo mo 500 NPR, Prawn Crackers 350 NPR.
Samemu czy z przewodnikiem ?
Według większości informacji w internecie, jakie znaleźliśmy przed wyjazdem, zalecane (a wręcz wymagane) jest, skorzystanie z agencji (przewodnika), który wyrobi nam pozwolenia i bezpiecznie poprowadzi po Himalajach. Nie jest to prawda. Oczywiście agencja ma wiele zalet. Załatwi nam wszystkie pozwolenia jeszcze przed przyjazdem. Zorganizuje przejazdy z Kathmandu, z Pokhary. Przygotuje noclegi i jedzenie. Z perspektywy czasu czy było nam to potrzebne ? NIE ! Noclegi i jedzenie jest od ręki co kawałek. Dostępność bez problemu. Dokumenty można wyrobić sobie samemu. Zabłądzić się praktycznie nie da. Z naszej perspektywy główną wadą przewodnika jest to, że to on wybiera jak długo idziesz, o której ruszasz, gdzie śpisz, gdzie i o której jesz. Nie każdemu to odpowiada. Dzisiaj planujemy już kolejny wyjazd i na pewno bez przewodnika.
Oczywiście to nasze zdanie. Jeśli nie lubisz planować, szukać, martwić się i zastanawiać się co dalej, to taki przewodnik może okazać się przydatny.
*Od naszego wyjazdu ceny mogły ulec zmianie.
<<< zobacz też inne wpisy z Nepalu >>>
<<< galeria zdjęć z Nepalu >>>