Bardzo burzliwe dzieje i mało znane u nas Państwo Tatarskie powstałe w wyniku rozpadu Złotej Ordy mocno związane z Turcją i po części z Polską. Czufut Kale miasto wykute w skałach, zamieszkiwane kiedyś przez Tatarów, Ormian i Karaimów.
PS. – Wpis powstał jeszcze przed okupacją Krymu przez Rosję. Wiele z tych sytuacji historia radykalnie zmieniła.
Bakczysaraj (ukr. Бахчисарай; krymskotatarski Bağçasaray) leży w połowie drogi między Symferopolem (stolicą Krymu), a Sewastopolem (enklawą Rosyjską) – czytaj o tym w naszym innym wpisie. Jest to chyba najważniejsze historycznie i kulturowo miejsce na całym Krymie. Miejscowość, która jest obecnie większą wsią rozciąga się w długim wąwozie.
Są tu trzy zespoły obiektów, które warto tu zobaczyć:
Droga gwałtownie zaczęła się wspinać i skończył się asfalt. To tutaj znajduje się już rzadko spotykany prawdziwy i funkcjonujący monastyr (prawosławny klasztor) – na dodatek wykutym w skale. Jest to Uspieński Monastyr Zaśnięcia Matki Bożej (ukr. Успенський печерний монастир). Obrządku wschodniego, obecnie wyznania prawosławnego. Monastyr pochodzi z około VIII w n.e.
Uspieński Monastyr Zaśnięcia Matki Bożej wykuty w skale
Ponieważ monastyr cały czas funkcjonuje do zwiedzania udostępniona jest tylko jego niewielka cześć z kaplicą. Warto wejść po bardzo stromych schodach do wciśniętego w skały, w zboczu doliny monastyru. Już przy wejściu jak by do przedsionka otacza nas atmosfera powagi i kultu. Przy drzwiach siedziały babulinki z opatulonymi w chusty głowami. Tak jak do wszystkich świątyń prawosławnych, żydowskich i muzułmańskich, tak i tu kobiety muszą mieć zakryte włosy i ramiona. Sprzedawały „święte” ikony, książeczki i wszytko to co pielgrzymom jest potrzebne. W środku było tak mało miejsca, że ledwo dało się przecisnąć między stolikami z dewocjonaliami, a sąsiednią ścianą. Z boku w popielniku tliły się świeczki. Przez maleńkie okna wpadało niewiele światła, więc w środku panował półmrok, z lekka rozświetlany licznymi świecami. Nie było tu oczywiście żadnego oświetlenia elektrycznego. Sklepienie było bardzo niskie, co chwilę musiałem się schylać, aby nie zahaczyć głową o sufit. Oczywiście było nie równe, bo stanowiło naturalną skałę. Niska i niewielka powierzchnia na której było kilkadziesiąt osób, plus zapach świec i kadzideł pogłębiał podniosłą i tajemniczą atmosferę. Wprowadzał w lekki trans i zadumę. Szczególnie gdy mnisi stojący w głębi sali zaczęli śpiewem odmawiać liturgię. Głos rozchodził się po całej sali, aż miało się wrażenie, że wszytko drży. Nie da się przebywać w środku za długo bo jest tam strasznie duszno, a nas czeka jeszcze dalsza wędrówka.
Po drugiej stronie wąwozu widać, niedostępne dla turystów, gospodarstwa i zagrody używane przez mnichów w życiu codziennym.
Dolina dalej wiła się w górę, między gospodarstwami mnichów i pionowym ścianami wąwozu. Po dwudziestu minutach dotarliśmy do polany ponad lasem z której było już widać średniowieczną twierdzę, skalne miasto Czufut Kale (ukr. Чуфут-Калe, krymskotatarski Çufut Qale). Czyli miasto wykute w skałach i zamieszkiwane kiedyś przez Tatarów, Ormian i Karaimów. Tych samych Karaimów, którzy mieszkali w Kanesach w Eupatorii (czytaj w innym naszym wpisie).
Budowle Czufut Kale widziane z dnia doliny
Twierdza ta była bardzo dobrze usytuowana. Płaskowyż otoczony z trzech stron prawie pionowymi kilkudziesięciometrowymi ścianami łatwo było bronić. Dojście do głównej bramy nie było specjalnie trudne, ale stromo pod górę. Już po drodze widzieliśmy wykute w skale pomieszczenia prawdopodobnie obronne.
Brama była bardzo wąska między dwoma pionowymi ścianami i prowadziła przez nią główna droga. Kasa, bilet 35Hr. Po bokach można zwiedzać liczne wydrążone jaskinie i domy. Wszystkie elementy jak okna, drzwi, tarasy były wykute w skale. Nawet przedmioty użyteczności codziennej jak spiżarnie, obory, tłocznie do wina, schody, mury, drogi, zbiorniki na wodę, świątynie też były kamienne wydrążone lub pobudowane z kamienia, którego w okolicy jest wystarczająco dużo. W domostwach tych obecnie można sobie usiąść oczywiście na kamiennych ławach i odpocząć. Dają one bardzo miłe schronienie przed żarem na zewnątrz.
Czufut Kale – domy wykute w skale
Życie tu było ciężkie. Nie dość, że zawsze „pod górę” to jeszcze brak, wystarczającej ilości czystej wody. Brak pól uprawnych. Obecnie wszystkie obiekty są bardzo zniszczone i puste a nie które pozamykane. Idąc do końca głównej „drogi” dochodzimy do urwiska które było naturalnym systemem obronnym tego miejsca. Widok był przepiękny na całą okolicę. Wzrokiem można było obserwować co się dzieje po horyzont czyli na kilkanaście kilometrów od twierdzy.
Ostatni mieszkańcy wynieśli się z tego miejsca w latach siedemdziesiątych XIX wieku. W Czufut-Kale był też Adam Mickiewicz, który opisał swą podróż do skalnego miasta w Sonetach krymskich, w wierszu „Droga nad przepaścią w Czufut-Kale”. Na grani oczywiście mocno wiało strzeliliśmy kilka fotek i szliśmy dalej, a w zasadzie wracaliśmy w dół.
Wróciliśmy na dół i w lekko stłumionym już słonecznym skwarze, doszliśmy na drugi koniec Bakczysaraju do Pałacu Chanów Krymskich. Wstęp 45 Hr. Jest to piękny zespół pałaców, dziś już znacznie okrojony i dużo uboższy niż w czasach swojej świetności. Jednak i teraz można zobaczyć potęgę państwa krymskiego.
Bakczysaraj – Pałac Chanów Krymskich
Pałac ten nie był twierdzą czy fortyfikacją, miał być uosobieniem raju gdzie przebywał chan wraz ze swoimi żonami i całym dworem. Dlatego do dzisiaj można zobaczyć tu pomieszczenia haremu, ogród, fontanny. Jedna z tych fontann najsłynniejsza „Fontanna Łez” podobno poświęcona była polskiej szlachciance, którą pokochał i porwał chan. Niestety ona nie odwzajemniła uczucia i popełniła samobójstwo.
Pałac Chanów Krymskich – komnaty haremu
Miejsce to odwiedzili między innymi Puszkin i oczywiście nasz „zesłany” Adam Mickiewicz, który w swoich licznych sonetach opisywał Bakczysaraj. Jak inne oblicze naszego wieszcza można tu poznać, niż te wpajane nam w szkołach. Nie tego gnębionego przez carat, zakutego wręcz w kajdany poetę tylko swobodnie podróżującego i smakującego życia i Krymu człowieka.
Pałac Chanów Krymskich – komnaty chantu
Jak to w miejscach turystycznych po bokach tuż przy oknach autobusu zaczynają się pojawiać liczne stragany z najróżniejszymi pamiątkami. Niestety tak jak wszędzie i tu króluje chińszczyzna. Można też dostać „oryginalne” czapki kozackie, nalewki, wina, pachnidełka i miejscowe owoce oraz liczne dewocjonalia związane z klasztorem do którego właśnie szliśmy.
<<< zobacz też inne wpisy z Krymu >>>