Jałta miejsce kojarzące się z konferencją, podczas której, podzielono powojenną Europę. Tak naprawdę konferencja ta nie odbyła się w samej Jałcie tylko w pobliskiej Liwadii. Tutaj też Car Rosji Aleksander II Romanow miał swoją letnią rezydencję.
PS. – Wpis powstał jeszcze przed okupacją Krymu przez Rosję. Wiele z tych sytuacji historia radykalnie zmieniła.
Pewnie niewiele osób wie, że Konferencja jałtańska wcale nie odbyła się w Jałcie tylko w małej miejscowości obok Jałty, w Liwadii (ukr. Лівадія).
Dla wszystkich jednak w historii świata zostanie Jałta. To właśnie z tym miejscem związany jest los Polski i innych krajów Europy wschodniej w drugiej połowy XX. To tutaj, notabene w byłym carskim pałacu letnim, w roku 1945 tak zwana Wielka Trójka, dla innych Wielcy Zdrajcy: przywódca ZSRR Józef Stalin, premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill oraz prezydent USA Franklin Delano Roosevelt dokonali powojennego podziału świata. Oddając na pół wieku w ręce ZSRR między innym Polskę. To właśnie ówcześni nasi „sprzymierzeńcy” Brytyjczycy, zapomnieli o nas i o tym co dla nich zrobiliśmy. To amerykanie, którzy do dzisiaj nas i inne narody wykorzystują i kochający naród bratni. Ale koniec już dygresji politycznych bo oni nie są tego warci. Sami sobie poradziliśmy.
Liwadia – miejsce podziału powojennej Europy
Jałta jak i Liwadia leżą na zboczu góry, i nie licząc jednej drogi przez Dolinę Angarską, wszystkie inne są bardzo wąskie, strome i mało komunikacyjne. Wszędzie jest pełno kurortów, drogi wąskie na tyle, że dwa autobusy mijają się na „żyletkę”, a tu na każdym boku stoi pełno samochodów. Nisko nad głowami śmigają maleńkie i dość prymitywne kolejki linowe, wożące kuracjuszy z wysoko położonych sanatorii na plaże.
Pałac dla Ukraińców, a w zasadzie Rosjan, to taka swego rodzaju „świątynia”. Zacznijmy od tego, że była to pierwotnie rezydencja polskiego szlachcica Leona Potockiego. Po jego śmierci rezydencję kupił sam Car Rosji Aleksander II Romanow i zrobił tutaj sobie letnią siedzibę. Taką na wakacje.
Liwadia – letnia rezydencja cara Rosji i miejsce podziału powojennej Europy.
Na piętrze obecnie stworzone jest muzeum z pamiątkami carskimi. Wiadomo, że Ruski w okresie komunistycznym bardzo starali się zniszczyć i zamazać wszystko co się wiązało z caratem. Już przy wejściu widać nietypową budowlę. Mimo ponad stu lat budynek jest nadal śnieżnobiały to zasługa specjalnego białego wapienia pokrytego jakąś substancją. Parter poświęcony jest konferencji Jałtańskiej. W zasadzie nie ma tu wiele przedmiotów. Jest tu stół przy którym siedzieli przywódcy w wielkiej białej sali. Sala do dzisiaj jest używana na konferencje. Kilka zdjęć i flagi. Salonka Roosvelta i miejsce słynnego zdjęcia. Jakiś film pokazujący kulisy konferencji.
To tu została na kilkadziesiąt lat podzielona Europa.
Na piętrze w pomieszczeniach carskich mieliśmy niespodziankę, bo akurat był tam chór petersburski, który nam zaśpiewał. Nie znam się na tym ale było ładne. Wejście do pałacu około 65 Hr. Czas zwiedzania około godziny.
Letnia rezydencja Cara Rosji Aleksander II Romanow w Liwadii.
Niedaleko od Liwadii, ale bardzo wąską i krętą drogą pojechaliśmy do Ałupki. Ałupka (ukr. Алупка) to niewielka miejscowość, równie ładnie położona jak Jałta i Liwadia. Słynie z tego, że jest tam piękny park i była siedziba pałac księcia Woroncowa generała w carskiej Rosji. Rozpościera się stąd piękny widok na najwyższy szczyt Krymu Aj-Petri (ukr. Ай-Петрі) 1234 m n.p.m..
Pałac księcia Woroncowa w Ałupce na tle Aj-Petri
Parkiem doszliśmy do murów Pałacu. Ładny Pałacyk w stylu neogotyckim. Za 5 Hr można wejść na drugą stronę pałacu. Warto. Pałacyk jest bardzo ciekawy z wieloma zapożyczeniami wschodnimi. Facet miał łeb na karku, postawił ten pałac w pięknym miejscu z jednej strony widok na góry, a z drugiej (z tarasów) widok z góry na morze. Przed wejściem stoją piękne posągi lwów, każdy w innej pozie. Furorę robią zdjęcia z śpiącym lwem.
Pałac księcia Woroncowa w Ałupce
Teraz wracamy do Jałty, którą minęliśmy jadąc do Liwadii, ale nie drogą tylko morzem. Od kilku dni morze w tej okolicy było bardzo wzburzone na szczęście w porcie, okazało się, że nasz statek wypłynie. Był to dość solidny dwu piętrowy stateczek. Na piętro można było wejść tylko za dodatkową opłatą. Statek płynął wzdłuż brzegu w kierunku Jałty. Po kilku minutach jak znaleźliśmy się trochę dalej od zatoki z której wypływaliśmy zaczęło mocno kołysać. Z głośników leciała rosyjsko-ukraińska muzyka patriotyczna, ale przy pracy silników i szumu wiatru niewiele było słychać. Po półgodzinie zobaczyliśmy stromy występek skalny, a na nim słynny „symbol” Krymu, pałacyk zwany „Jaskółczym Gniazdem„. Od strony morza wyglądał imponująco, nie był duży, ale wyglądał jak by ktoś go tam postawił przypadkowo i jak by miała zaraz spaść. Z trzech stron otaczała go pionowa ściana.
„Jaskółcze Gniazdo” – symbol Krymu
Po godzinie dopłynęliśmy do portu w Jałcie (ukr. Ялта). U wejścia stał pożęty kilkunastopiętrowy statek pasażerski „Elizabeth Queen”. Robił wrażenie. Szczególnie jak po pewnym czasie wypływał z portu, pośród maleńkich jak łupinka innych promów. Na głównym deptaku Jałty był duży tłum.
Część ludzi kąpała się w morzu, mimo wielkich tablic zakazujących kąpieli. Na dodatek było tam brzydko, brudno i kompletnie nieprzyjemnie. Mówię tu tylko o tym fragmencie gdzie się ludzie kąpali. Sama promenada bardzo ładna, mnóstwo sklepików od maleńkich z lodami po Diora i sklepy z futrami. My postanowiliśmy kupić kartki pocztowe i znaczki. Na Krymie nie jest to wcale takie proste. Znaleźliśmy pocztę. Wielki, postkomunistyczny gmach. W środku szaro, ponuro i głucho. W jednym okienku siedzi pani i obsługuje. Przydało by się jeszcze coś. Wybór jest duży, jak wszędzie na Krymie, niestety trudno znaleźć coś lokalnego.
Sobór Aleksandra Newskiego w Jałcie
Kilak ulic dalej spacerkiem doszliśmy do Soboru św. Aleksandra Newskiego (ukr. Собор Олександра Невського). Bardzo ładna cerkiewka, jakich tu ostatnio dużo. Niestety i tutaj widać ślady działalności ukraińskich konserwatorów. Na koniec została nam jeszcze ciekawostka. Przejażdżka trolejbusem. Może na niektórych nie robi to wrażenia, ale ja nigdy trolejbusem nie jechałam. A tym bardziej takim „specyficznym”. Wyglądał trochę jak nasz stary ogórek, pomalowany w kwiatki i inne wzory.
<<< zobacz też inne wpisy z Krymu >>>
Wasze komentarze
Jeden komentarzMarek
gru 4, 2016Krym jest piękny – byłem tam od 1970 toku chyba kilkadziesiąt razy. Gwoli informacji powiem, że i teraz (to jest po aneksji Krymu przez Rosję) indywidualne wyjazdy są tak samo możliwe jak i przedtem. Jest tylko jedna różnica – trzeba mieć wizę rosyjską i najlepiej lecieć tam samolotem (Warszawa – Moskwa – Symferopol). Na miejscu mieszkańcy tak samo życzliwi jak przedtem!
bylismytam
gru 5, 2016Tak. Obecnie się dużo polepszyło w stosunku do tego co było zaraz po aneksji (czyt. napadzie) przez Rosję. Z reguły tak jest, że zwykli ludzie nie zmieniają się nagle i nadal są mili i życzliwi niezależnie od władz.
Jeździsz tam turystycznie czy zawodowo? Czemu aż tyle razy?
Pozdrawiamy
Mirek
sie 3, 2021Potwierdzam Krym szczególnie ten południowy to wspaniałe miejsce. Szkoda, że Ruski go teraz przejeli. Chociaż z drugiej strony to pewnie w niego zainwestują dużo więcej niż UKraina. Zawsze mażyłem aby tam pojechać. Może kiedyś 🙂
Maciej
mar 8, 2021Tu jest właśnie problem. Bo z jednej strony szkoda Ukraińców i tego co tam włożyli,a z drugiej strony Rosjanie i tak tam zawsze byli. Jak ja byłem i to krótko przed inwazją, to tak naprawdę wszędzie było pełno Rosjan i ich inwestycji. Jednak sam sposób odebrania Ukrainie jest niedozwolony.